sobota, 4 marca 2017

On the other side of the page

Hejka :)
Chwila, chwila... Czyżby... Czyżby one shot... Od Taeyeon...? Hej, to one nie wyginęły...? 
Więc... Po pierwsze: bardzo dziękuję za ponad 900 wyświetleń na ósmym rozdziale HM w tak krótkim czasie B) Po drugie: bardzo przepraszam, że to zamówienie zostało dopiero teraz zrealizowane... Po trzecie: nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać :")
I chciałabym jeszcze dodać, że ubolewam nad niewielką ilością gifów z Samuelem. #smuteczeq
Dzisiaj rano sobie wstaję (znaczy sama nie wstałam. Mama mnie obudziła...) i przechodzi mi przez myśl coś w stylu "Weź w końcu napisz jakiegoś shota", ale... Ale odpowiedziałam sama sobie "Lol, nie masz czasu. Idź się w końcu ucz na ten konkurs.", ALE kiedy jadłam pierogi z truskawkami, ponownie przeszło mi przez myśl, żeby w końcu coś napisać, więc... Damdamdamdam...
Miłego czytania :)


zamówienie dla Fisu | Samuel Kim | Po drugiej stronie kartki | one shot | 3.136 słów
Pewnego dnia słońce straci swój blask, a księżyc zapłacze
Jutro zobaczymy
Świat w twoich oczach zawsze jest kłamstwem
Ruszamy w naszą podróż, gdzie jest tysiąc rzeczy do poznania
Czasami stajemy przed rzeczami, 
których nigdy nie przyjdzie nam zrozumieć,
gdy tylko zaczniemy podążać własną ścieżką
Heize (feat. Han Soo Ji) - Round and round

- Dzień dobry, pani Choi - przywitała się dziewczyna, przekraczając próg szkolnej czytelni. 
Starsza kobieta siedząca przy sporych rozmiarów biurku poprawiła okulary i przeniosła wzrok na uśmiechającą się do niej miło szatynkę.
- Och, Ji Ah... Dzień dobry - odpowiedziała z lekkim uśmiechem na ustach, witając jedną z nielicznych uczennic, która potrafiła w czytelni spędzić cały dzień. - Pomóc ci znaleźć jakąś książkę? - zapytała, widząc podręczniki, które Ji trzymała w ramionach.
- Nie, dzisiaj przyszłam się pouczyć - wytłumaczyła nastolatka, na co staruszka życzyła jej powodzenia i wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia.
    Szatynka usiadła przy stole znajdującym się nieopodal okna, do czego zachęciły ją niezajęte przez nikogo krzesła i rozłożyła cały ekwipunek, który ze sobą zabrała, żeby w spokoju odrobić zadania.
   Oczywiście, równie dobrze mogła to zrobić w domu, ale po tym, jak ojciec zostawił rodzinę i wyjechał na stałe do innego kraju, żeby "odnaleźć szczęście", jej matka pracowała na dwie zmiany w szpitalu, żeby mieć z czego utrzymywać córkę, a dziewczyna nie lubiła przebywać sama w tym wielkim, pustym domu. Nigdy szczególnie nie przeszkadzała jej samotność, ponieważ w szkole miała tylko jedną, prawdziwą przyjaciółkę, a rówieśnicy nie wykazywali chęci do bliższego zapoznania się z nią, ale jednak perspektywa powrotu do budynku, gdzie nikt na nią nie czekał, wydawała jej się co najmniej smutna i przygnębiająca. 
    Kończyła właśnie pisać wypracowanie z koreańskiego, kiedy ktoś zajął krzesło przed nią. Zerknęła na tę osobę, żeby się zorientować, kto to taki, ale naprzeciw niej usiadł chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziała. 
   Miał na sobie szkolny mundurek, więc musiał uczęszczać do tego samego liceum, ale nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek na korytarzu dostrzegła ucznia o tak egzotycznej urodzie. Być może to Ji nie zwracała zbyt często uwagi na chłopaków w szkole, ale trudno byłoby nie zauważyć kogoś, kto na pierwszy rzut oka wyglądał jak dużo młodsza, koreańska wersja Charliego Putha - a to właśnie z nim skojarzył się jej młodzieniec. 
    Uświadomiła sobie, że zbyt długo wpatruje się w licealistę w momencie, gdy ten spojrzał na nią pytająco i uśmiechnął się do niej, podnosząc lekko jeden kącik ust. Serce dziewczyn na chwilkę przyspieszyło swój rytm, co poskutkowało pojawieniem się na jej twarzy delikatnych rumieńców. Natychmiast spuściła wzrok na brudnopis, gdzie wcześniej pisała wypracowanie i wzięła długopis do ręki, chcąc zapisać ostatnie słowa zadania domowego, ale nie mogła sobie przypomnieć zdania, które wcześniej miała w głowie. Przez chwilę się nad nim zastanawiała, jednak w końcu stwierdziła, że to, co już wymyśliła, wystarczy, więc zabrała się do przepisywania tekstu do zeszytu.
- Dawno, dawno temu... - przeczytał chłopak na głos, czym zwrócił na siebie uwagę Ji. - Niezbyt kreatywnie, nie sądzisz? - zapytał brunet, widząc, że stał się obiektem zainteresowania dziewczyny. 
Szatynka spuściła wzrok na opowiadanie, które zaczęła przepisywać w ramach zadania domowego, zastanawiając się, czy młodzieniec nie miał racji i zaczynanie historii w tak oklepany sposób wydawało się mało twórcze. 
- W takim razie jak inaczej zacząć? - rzuciła uczennica, przenosząc spojrzenie na licealistę.
- Od czegoś, co zwróci uwagę czytelnika. W tym przypadku lepiej zabrzmiałoby "Paryż od zawsze wydawał się mu mordercą marzeń." - uznał, ponownie pochylając się nad przyniesioną ze sobą książkę.
- Nie pisałam nic o... Ach, miałeś na myśli... Nieważne, przepraszam - powiedziała szybko Ji Ah, kiedy zdała sobie sprawę, że chłopak cały czas miał na myśli powieść, którą sam czytał, a nie jej wypracowanie.
     Uczeń spojrzał na nią badawczo, zastanawiając się przez chwilkę, o co chodziło dziewczynie, po czym przeniósł wzrok na jej zeszyt i jego uwagę od razu zwróciło uwagę słynne, przereklamowane "Dawno, dawno temu...".
- Zaczęłaś tak zadanie...? - zapytał zdziwiony, nachylając się nad stołem, żeby rozszyfrować jej dalszą część. - Nie zależy ci na dobrej ocenie? 
- Zależy... - wydukała szatynka, zaskoczona takim pytaniem, a jeszcze bardziej zachowaniem młodzieńca, który przyciągnął do siebie brudnopis dziewczyny, starając się rozszyfrować jej pismo.
Widząc, że otworzyła usta, żeby coś powiedzieć i wyciągnęła dłoń po swój zeszyt, zaproponował:
- Sprawdzę ci to zadanie i postaram się je poprawić.
Ji Ah spojrzała na niego uważnie, podnosząc jedną brew.
- Dlaczego miałbyś to zrobić? - zapytała, obserwując, jak chłopak odkłada przyniesioną przez siebie książkę i przysuwa w swoją stronę jej długopis.
- Po ilości podręczników wnioskuję, że masz dużo nauki, a szczerze mówiąc, ja się nudzę, więc... - rzekł i nie kończąc zaczętego zdania, wyrwał z brudnopisu Ji kartkę, żeby jakoś uratować jej zadanie.
- Czyli mam rozumieć, że robisz to z dobroci serca? - Licealistka zadała pytanie z nutką podejrzenia w głosie, które sprawiło, że chłopak uśmiechnął się do zeszytu, nie podnosząc na nią wzroku.
- Możesz uznać, że robię to dla pieniędzy i zapłacić za mój obiad - stwierdził, bawiąc się długopisem.
- Nie mam dzisiaj przy sobie pieniędzy - odpowiedziała mu natychmiastowo Ji Ah.
- Jaka szkoda, jutro mnie już tu nie będzie... - westchnął brunet, obracając między palcami przyrząd do pisania. 
Dziewczyna zignorowała tę wiadomość, zdając sobie sprawę z tego, że młodzieniec chciał, aby zapytała, dlaczego go nie będzie i zabrała się za rozwiązywania zadań w ćwiczeniach z matematyki.
- Grzeczność wymagałaby, żebyś zapytała, co mam zamiar jutro zrobić - wyszeptał chłopak konspiracyjnym szeptem z cieniem śmiechu w głosie.
- Doszłam do wniosku, że chcesz się tym pochwalić, więc uznałam, że i tak to powiesz - odszepnęła Ji Ah, podchwytując konspiracyjny szept, którego użył licealista.
- Samuel - przedstawił się z uśmiechem brunet, odrywając na chwilę spojrzenie od poprawianego zadania, żeby skierować je na dziewczynę.
- Ji Ah - odpowiedziała, wracając do ćwiczeń z matematyki.
- W drugim zadaniu ma być odpowiedź A, a nie B - rzucił jakby od niechcenia Samuel, kiedy zauważył, co zaznaczyła szatynka.
- Skąd ta pewność? - zapytała uczennica, zabierając się do zrobienia kolejnego ćwiczenia.
- Sprawdź w odpowiedziach, jeżeli mi nie wierzysz - rzekł z lekkim uśmiechem na ustach, dopisując kolejne zdanie w pisanym na nowo wypracowaniu.
    Ji zawahała się przez chwilę, ale jeszcze raz przeczytała treść polecenia i stwierdziła, że to niemożliwe, aby poprawne było A. Następnie otworzyła podręcznik na końcowych stronach i odszukała w spisie odpowiedzi numer wykonanego chwilę wcześniej zadania. Odpowiedź A.

- Skończyłem - oznajmił jakieś pół godziny później Samuel, kiedy dziewczyna zdążyła odrobić część pracy domowej z matematyki. - Wydaje mi się, że wyszło w porządku - pochwalił się, z uśmiechem podając dziewczynie swoją wersję jej opowiadania.
    Ji Ah przejęła od niego kartki z wypracowaniem i szybko przeczytała cały tekst, ze zdziwieniem orientując się, że był on napisany tak wyszukanym stylem, że sama nigdy nie wpadłaby na stworzenie czegoś podobnego.
- I jak? - zapytał młodzieniec, który przez cały czas obserwował reakcję dziewczyny, ponieważ miał cichą nadzieję, że się jej spodoba tak bardzo, jak i jemu przypadło do gustu to, co sam napisał.
Szatynka w odpowiedzi jedynie pokręciła z niedowierzaniem głową, wracając do początku opowiadania.
- Czyli... podoba się? - dopytał, nie rozumiejąc zbytnio reakcji licealistki.
- Wow... - Ji westchnęła z podziwem, oddając mu kartki, na co on przeniósł na nią pytające spojrzenie. - Żaden nauczyciel nie uwierzyłby mi, że sama to napisałam - wytłumaczyła szybko.
- Powiesz, że miałaś wenę twórczą - zaśmiał się Samuel, kładąc papier na stole przed Ji Ah, po czym słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, sprawdził telefon i natychmiastowo podniósł się z krzesła. 
- Już idziesz? - zapytała szatynka, karcąc się w duchu po zadaniu tego pytania, gdyż zabrzmiało ono, jakby nie chciała, żeby opuścił czytelnię.
- Muszę się spakować. Mama została zaproszona na targi książki we Frankfurcie, a ja mam z nią pojechać - wytłumaczył, a kiedy Ji skinęła głową, wyszedł z czytelni, uprzednio żegnając się z panią Choi.
- Czekaj, zostawiłeś książkę! - powiedziała szatynka, wybiegając na korytarz, kiedy tylko zorientowała się, że Samuel zostawił na stole przyniesioną przez siebie powieść, ale chłopaka już nie było na korytarzu.
- Przepraszam, czy ta książka należy do zbiorów czytelni? - zapytała Ji Ah, podchodząc do biurka, gdzie pani Choi pracowała, pisząc jakiś protokół na laptopie.
- Wydaje mi się, że nie - powiedziała kobieta po dokładniejszym zerknięciu na powieść trzymaną przez uczennicę. - Sprawdź, czy ma pieczątkę czytelni na wewnętrznej stronie okładki - poleciła dziewczynie, która wykonała jej polecenie, ale nie znalazła żadnego znaku przynależności do zbiorów szkolnych. 
- W takim razie to nie może być książka z naszej czytelni - uznała pani Choi, wracając spojrzeniem na laptopa.
- Nie będę dłużej przeszkadzać. Na pewno jest pani zajęta. Do widzenia - pożegnała się Ji, po czym zebrała ze stołu swoje podręczniki i położyła między nimi książkę chłopaka, postanawiając, że odda mu ją, kiedy tylko znowu go spotka.

    Kiedy tylko przekroczyła próg domu, wiedząc, że jak zwykle jej mama wróci około godziny dziesiątej w nocy, stwierdziła, że od razu nauczy się na sprawdzian, aby się nie nudzić przez pozostałą część popołudnia. Odłożyła podręczniki na stół w salonie i wtedy jej wzrok przykuła książka, którą chłopak zostawił w czytelni. Podniosła powieść, przyglądając się jej z zainteresowaniem. 
    Był to nowiutki egzemplarz, który wyglądał, jakby nikt go jeszcze nie przeczytał. Nawet grzbietu książki nie wygięto, jak to zazwyczaj się działo podczas pochłaniania tekstu. W oczy szczególnie rzucał się jednolity, morski kolor okładki, na którym nie był napisany ani tytuł dzieła, ani jego autora. Dziewczyna przekartkowała książkę i jej uwagę natychmiast przyciągnęły przepiękne ilustracje, które wyglądały, jak gdyby ich nie drukowano, ale od razu rysowano na stronach wydrukowanej powieści. Wszystkie obrazki przedstawiały tego samego młodzieńca przedstawionego w różnych pozach i miejscach. Nie ulegało wątpliwości, że chłopak był głównym bohaterem tej książki, ale ilustracje ukazywały go w taki sposób, jakby zajmował się rozwiązywaniem przestępstw lub ewentualnie sam należał do mafii, jednak na każdym z rysunków na jego twarzy widniał wyraz, jak gdyby czegoś mu brakowało.
    Ji Ah musiała przyznać, że to właśnie ten wyraz twarzy ją zainteresował na tyle, że ułożyła się wygodnie w fotelu i natychmiast zaczęła czytać książkę, żeby przekonać się, jaką rolę odgrywa w niej młodzieniec z ilustracji. Powieść rzeczywiście zaczynała się od słów "Dawno, dawno temu...", ale miała raczej odzwierciedlać ironiczny przekaz tych słów, jak gdyby już sam sens pierwszego zdania miał ukazać czytelnikowi, że książka nie zakończy się dobrze. 
    Szatynka przeczytała ją od deski do deski, co zajęło jej prawie trzy godziny, ale nie mogła oderwać się od opowieści o Paulu - chłopaku, który pojawił się znikąd we Francji, żeby zmienić swoje życie.
   Nie było tu mowy o rozwiązywaniu przestępstw lub mafii, więc obrazki być może trochę ją zmyliły, ale nie zawiodła się treścią książki. Paul był ciekawym bohaterem bez powiązania ze złem.
    Chłopakowi trudno jest odnaleźć mu się w państwie, gdzie nigdy wcześniej nie był, ale nie decyduje się mimo wszystko na powrót do swojej ojczyzny, ponieważ za bardzo boi się, że rodzice go odnajdą. Całą historię dziewczyna uznała za interesującą, bo życie Paula wydawało się idealne dla każdej osoby, która go znała. Jego ojciec był wysoko postawionym prawnikiem, matka pracowała w szpitalu, on uczył się najlepiej w klasie i zapowiadało się, że sam również osiągnie wiele w życiu, ale wtedy jego tata zaczął pić i w końcu stwierdził, że nie potrzebuje do szczęścia ani syna, ani żony. Matka chłopaka popadała w depresję, kiedy ten wyjechał, zostawiając ją właściwie na lodzie, a Paul mógł jedynie obserwować, jak jego rodzicielka zaczęła się staczać na samo dno. Wiedział, że powinien jej pomóc, ale po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie tego zrobić. Z tchórzostwa wyjechał do Francji, ponieważ od dzieciństwa jego marzeniem było zamieszkanie tam, więc przez kilka lat uczył się języka. Zdecydował się osiąść na stałe w Paryżu.
    Być może te kilka zdań o ojcu chłopaka sprawiło, że Ji Ah natychmiastowo poczuła sympatię do Paula. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego, ale zaczęła mieć nieodparte wrażenie, że Samuel nie pojawił się przy niej właśnie z tą książką przez przypadek. Chociaż szczerze mówiąc, tego dnia pierwszy raz ujrzała chłopaka na oczy. Tylko czy to wykluczało możliwość, że licealista wiedział o niej coś więcej? Odkąd pamiętała ludzie uwielbiali o niej plotkować - wieść o tym, że ojciec porzucił jej matkę, rozeszła się w miasteczku z wręcz przerażającą szybkością.

   Właśnie kończyła czytać ostatnie strony powieści, kiedy do jej pokoju bez pukania weszła mama dziewczyny. Zlustrowała córkę nieprzychylnym spojrzeniem i założyła ramię na ramię, patrząc na nią wyczekująco.
- Coś się stało? - zapytała Ji Ah, kiedy po chwili ciszy zorientowała się, że jej mama nie ma zamiaru zacząć tematu jako pierwsza.
- Znowu czytasz tę książkę? - Pani Jung była poirytowana zachowaniem swojej córki, która kilka dni temu przyniosła z czytelni jakąś powieść i od tego czasu, gdy jej matka wracała z pracy około godziny dwudziestej drugiej, dostrzegała Ji przesiadującą z nosem w książce.
- Powinnaś wypożyczyć sobie jakąś inną. Ile razy można czytać jedną powieść? - zapytała kobieta, obrzucając szatynkę zmęczonym spojrzeniem. 
- Co jest złego w tym, że czytam książki? - odpowiedziała pytaniem Ji, nie rozumiejąc, dlaczego mama robiła jej problem z takiego powodu.
- W tym nie ma żadnego problemu, ale dzwoniła do mnie Seulgi i zapytała, czy wszystko z tobą w porządku. Ponoć nie chciałaś się z nią widzieć, kiedy proponowała ci wyjście do kina. - Pani Jung wytłumaczyła jej powód swojego zmartwienia, na co Ji obiecała jej, że następnego dnia wybierze się z przyjaciółką na miasto.
- Co tak bardzo urzekło cię w tej książce? - zapytała na odchodnym, ale nie doczekała się odpowiedzi, więc jedynie cicho westchnęła i zamknęła drzwi do pokoju córki.
    Oczywiście, Ji doskonale znała odpowiedź, ale wątpiła, by usatysfakcjonowałaby ona jej matkę. Po prostu Paul rozumiał ją jak nikt. Owszem, to postać fikcyjna i nigdy nie będzie miała okazji go poznać, ale imponował jej. Był tym, kogo ludzie pragnęli w nim widzieć, jednak w głębi serca bał się. Bał się Francji, swojej ojczyzny, matki, ojca... Bał się przede wszystkim siebie. 

   Dziewczyna westchnęła i otworzyła książkę na ostatniej stronie, wpatrując się w ilustrację na ostatniej, gdzie Paul siedział na plaży, patrząc na zachód słońca. Był to jedyny z obrazków, na którym twarz bohatera rozjaśniał uśmiech. Jednak ostatnie strony książki wbrew pozorom wcale nie ukazywały szczęśliwego zakończenia. W ostatnim rozdziale młodzieniec poświęca życie, żeby uratować nieznajome mu osoby, więc ilustracja prawdopodobnie przedstawia to, że Paul dopiero po śmierci odnalazł szczęście, które pragnął odszukać w Paryżu. 
   Ji Ah zamknęła powieść, żeby nie spóźnić się na zajęcia z jej powodu i wspięła się na palce, żeby odłożyć ją na pół z resztą książek. Nagle wszystko dookoła spowił oślepiający, srebrzysty blask, który sprawił, że dziewczyna musiała zasłonić ręką oczy. Wtedy poczuła, że spada w nicość, więc zaczęła krzyczeć, ile tylko miała tchu. Nie miała żadnego punktu odniesienia, więc w końcu zamknęła oczy i rozwarła powieki dopiero wtedy, kiedy poczuła, że z jakiegoś powodu zwalnia. Wyblakłe kolory dookoła niej zaczęły nagle stawać się coraz bardziej nasycone. Po chwili zorientowała się, że przestała spadać i że czuje grunt pod nogami. Zdawała sobie sprawę z tego, że powinna panikować, ale wszystko dookoła zdawało się być dziwnie znajome. Nagle uświadomiła sobie, gdzie wcześniej widziała podobne miejsce. 
   Znajdowała się w luksusowo wyposażonym pomieszczeniu, które najprawdopodobniej służyło właścicielowi jako salon, ponieważ na to wskazywał wystrój oraz ogromny telewizor usytuowany na niskiej szafce. Odwróciła się, żeby przekonać się czy jej przypuszczenia były słuszne i ujrzała za sobą przeszkloną szybę ukazującą światła miast oraz oświetloną na noc wieżę Eiffla. Odbicie, które pojawiło się na szkle, przyprawiło Ji o ciarki - była na nim dwuwymiarowa. 
- Przepraszam, ale kim ty...? - Szatynka usłyszała nagle za swoimi plecami czyjś przerażony głos, więc przeniosła spojrzenie w szklanej ścianie na kogoś, kto za nią stał, spodziewając się zobaczyć Paula. Tylko, że to nie był on.
- Samuel? - zdziwiła się dziewczyna, obracając w kierunku wysokiego bruneta, który patrzył na nią pytająco, trzymając w dłoni książkę z  niebieską okładką.
- Jesteś złodziejką? - zapytał młodzieniec, jakby oczekując od szatynki, że odpowie "Tak. Jestem nią. Możesz dzwonić na policję."
- Czy my jesteśmy w książce? - Zdezorientowana Ji rozejrzała się dookoła, zdając sobie sprawę, że wszystko w tym miejscu było dwuwymiarowe tak samo jak ona. 
- Wydawało mi się, że znam tu już wszystkich - zdziwił się chłopak, podchodząc krok bliżej do dziewczyny.
- Czy my jesteśmy w książce? - powtórzyła swoje pytanie dziewczyna, zabierając Samuelowi powieść, którą trzymał w dłoni. - W tej książce? - zapytała, ze zdumieniem kartkując egzemplarz, który wyglądał dokładnie tak samo jak ten, który zostawił w czytelni. Z taką różnicą, że na jego okładce napisane było złotymi literami słowo "Uwięzieni".
- Jeszcze mi powiedz, że wydaje ci się, że w tym momencie ktoś o nas czyta - rzucił chłopak z politowaniem, uśmiechając się w stronę Ji.
- Każde życie wydaje się być dobrym materiałem na książkę - wytłumaczyła mu szatynka, nadal wpatrując się w pozłacany wyraz.
- Nawet twoje? - zapytał Samuel, odbierając Ji Ah czytaną wcześniej powieść.
- Życie Paula jest podobne do mojego - zauważyła licealistka, podnosząc wzrok na chłopaka, który teraz posyłał jej delikatny uśmiech.
- O czym jest ta książka? - Brunet usiadł na kanapie, zachęcając Ji wzrokiem, żeby zrobiła to samo co on, więc zajęła miejsce na fotelu naprzeciwko chłopaka.
- O chłopaku, który wyjeżdża do Francji, ponieważ jego matka po tym, jak zostawił ich...
- Wiem, o czym jest - przerwał jej młodzieniec, z uśmiechem przeglądając powieść. - Bo to ja ją napisałem - wytłumaczył, przenosząc spojrzenie na Ji.
Te słowa sprawiały, że dziewczyna zastygła bez ruchu, a na całej długości jej ramion pojawiła się gruba rysa, która zaczęła rozwidlać się. Książka w rękach chłopaka spadła na ziemię, a Ji Ah jakby w zwolnionym tempie pokruszyła się na tysiące kawałków i po chwili w miejscu, gdzie stała, nie został nawet pył.

   Ji obudziła się z tego dziwnego snu i pierwszym, co zarejestrował jej wzrok, był zegar, który wskazywał godzinę 7:16 - za kilkanaście minut rozpoczną się zajęcia lekcyjne dziewczyny. Szybko przebrała się w mundurek, pobiegła do łazienki, wrzuciła książkę do plecaka, w pośpiechu spakowała do niego wszystkie potrzebne podręczniki i zeszyty, po czym wybiegła z domu i zamknęła drzwi na klucz. Ile sił w nogach pobiegła do szkoły, żeby zdążyć na czas.
- Cześć, Ji - przywitał ją z uśmiechem Samuel, kiedy wpadła na niego, przechodząc przez bramę prowadzącą do budynku liceum.
- Cześć, był już dzwonek? - zapytała, nerwowo się rozglądając, ale na dziedzińcu spacerowało jeszcze wielu uczniów, więc to było dla niej odpowiedzią samą w sobie.
- Do dzwonka zostało jeszcze przynajmniej piętnaście minut - stwierdził brunet, zastanawiając się, co mogła oznaczać zaskoczona mina Ji Ah, kiedy jej o tym powiedział.
- Naprawdę...? O, właśnie, miałam ci oddać książkę, którą zostawiłeś w czytelni - przypomniała sobie, szybko zdejmując plecak, po czym podała uczniowi powieść.
- Och, dzięki. A co z obiadem, który miałaś mi postawić? - zapytał z szerokim uśmiechem, przejmując od szatynki swoją własność.
- Dzisiaj wzięłam pieniądze, więc...
- Więc idziemy po lekcjach - uznał Samuel, chowając książkę do swojego plecaka.
- Jaki jest tytuł? - rzuciła niby od niechcenia Ji, a chłopak dopiero po chwili zrozumiał, co miała na myśli.
- "Uwięzieni" - odpowiedział, posyłając jej uważne spojrzenie, kiedy przeniosła na niego zszokowane spojrzenie. - Przeczytałaś ją? Mam nadzieję, że się spodobała, bo to ja ją pisałem.

Mam nadzieję, że się podobało
Mile widziane będą komentarze ;)
Taeyeon

6 komentarzy:

  1. Jakie miłe zaskoczenie! ^^ Dawno nic tu nie komentowałam, a więc wypadałoby, prawda?
    W końcu czytam coś o swoim rówieśniku, powinnam czuć się staro?
    "Być może to Ji nie zwracała zbyt często uwagi na chłopaków w szkole(...)" - to moje ulubione zajęcie jest przecież ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    "(...)starając się rozszyfrować jej pismo." - to tak bardzo moje ziomki, jak próbują przepisać ode mnie zadanie xd
    Bardzo podoba mi się fabuła. Niby taka zwyczajna, ale jednak wyjątkowa. Ach, aż się zmotywowałam do napisania one-shota. No i Samuel <3
    Uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samuel znowu taki stary nie jest xD O ile się nie mylę, to ma 15 lat...?
      Nawet nie wiesz, jak mnie rozbawiły te dopiski XDD
      Łooo, to jak masz motywację, to wiesz co robić B)
      Dziękuję ;)

      Usuń
  2. Tekst chyba trochę krótszy od ostatniego (może tylko mi się wydaje?) ale jest tak samo dobry. Naprawdę masz talent dziewczyno, warto coś porobić w tym kierunku i absolutnie nie rezygnować! :) Okropnie podoba mi się Twój styl pisania - jest wciągający i aż chce się więcej.

    Do jakiego konkursu masz się uczyć? Chodzi o jakiś literacki? A co do pierogów z truskawkami to je uwielbiam <3

    Sakurakotoo ❀ ❀ ❀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli porównujesz do #8 HM, to z pewnością krótszy XD W HM bijemy rekordy długości :")
      Dziękuję :)
      Chciałabym, żeby to był konkurs literacki, bo dużo do nauki by nie było :/ A teraz ta historia ;-;
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. ależ nie ma za co dziękować to my dziękujemy, że psizesz

    OdpowiedzUsuń