wtorek, 19 czerwca 2018

never trust a mirror

one shot | Wong Yukhei | NCT |  1.056 słów 

Może nie żyłem - tylko trwałem - wrzucony bez mojej woli
w coś - nad czym trudno panować i nie sposób pojąć
jak cień na ścianie
więc nie było to życie


Pogoda tego dnia wyjątkowo nie dopisywała, toteż pani Wong po dłuższej chwili namysłu postanowiła zaprowadzić swoje dzieci do niewielkiego domu po drugiej stronie ulicy, który należał do jej matki, teraz już wątłej kobiety w podeszłym wieku, zamiast iść w deszczu, by dotrzeć na czas do przedszkola. Staruszka nie miała serca odmówić swojej jedynej córce, toteż postanowiła przyjąć ośmioletniego Yukheia i jego młodszą o trzy lata siostrzyczkę, Jieqiong, pod swój dach na kilka godzin, które mieli spędzić na wspólnej zabawie.

         Gdy tylko matka rodzeństwa przekroczyła próg babcinego domu i szybkim krokiem skierowała się na najbliższy przystanek autobusowy, dzieci zaczęły prosić starszą kobietę, by zaprowadziła ich uwielbianego przez nich miejsca znajdującego się w tym budynku - jej nieużywanej od dobrych kilkunastu lat garderoby, której najchętniej nie opuszczaliby nigdy. Staruszka rzadko kiedy decydowała się na wstąpienie do znajdującego się na najwyższym piętrze pomieszczenia, gdyż wędrówka po prowadzących do niego schodach wydawała się być dla niej nad wyraz karkołomną. Nie chciała jednak zawieść swoich wnuków, toteż kiedy tylko ją odwiedzali, trudziła się ze wspięciem po tych kilkunastu drewnianych stopniach i pozwalała dzieciom do woli bawić się w tak lubianym przez nich miejscu.
       Właściwie nie rozumiała, z jakiego powodu Jieqiong i Yukhei tak przepadali za tym niewielkim pomieszczeniem, ale miała świadomość tego, że dziecięca wyobraźnia może postrzegać całkowicie inaczej rzeczywistość. Tam, gdzie staruszka dostrzegała jedynie ciasny pokoik ze skrzypiącymi deskami na podłodze, nielicznymi meblami, którym przydałoby się odświeżenie z wszechobecnego kurzu, dzieciaki widziały komnatę niczym z filmów animowanych, które często oglądały ze swoim tatą, gdy wracał z pracy przed przybyciem ich mamy. Nie przeszkadzał im w jakimkolwiek stopniu wyraźnie wyczuwalny zapach stęchlizny i zmoczonego drewna. Nie widzieli problemu w braku okien, co wiązało się z panującą w pomieszczeniu duchotą. Dla nich pomieszczenie to było wręcz magiczne.
     Rodzeństwo szczególnie fascynowały stojące w najdalszym kącie drewniane kufry, przyozdobione w fantazyjny sposób pozłacanymi ornamentami - wyglądały zachwycająco na zewnątrz, jednak wnętrze miały jeszcze bogatsze. W  środku znajdowały się stroje, w które zwykła ubierać się ich babcia, a także kilka nielicznych rzeczy dziadka dzieci, który, niestety, nie żył już od dobrych kilku lat. Jieqiong, naturalnie, okazywała największe zainteresowanie letnim sukienkom staruszki, wykonanym z delikatnych, gładkich materiałów, prześlizgujących się przez palce, wyszywanym w przyjemne dla oka wzory, głownie kwiatowe. Yukhei natomiast był zakochany w o wiele za dużych na niego skórzanych kurtkach dziadka - nie przeszkadzało mu, że kilka z nich było mocno wytartych, uwielbiał zakładać je na siebie i zastanawiać się, jak wyglądał jego dziadek, nosząc je.
     Ośmiolatek często wspominał dziadka. Właściwie dużo częściej niż powinien, co nierzadko wypominał mu ojciec, twierdząc, że niepotrzebnie zasmuca swoją mamę, której oczy zwykły wypełniać się łzami na samą wzmiankę o jej zmarłym tacie. Toteż Yukhei, zgodnie z życzeniem rodziców, przestał na głos rozprawiać o starszym mężczyźnie. Dobrze jednak, że nikt nie zabraniał mu myśleć, bo był związany z dziadkiem na tyle mocno, że każda przypadkowo zauważona rzecz potrafiła przypomnieć mu o jednej z licznych przygód, które dzięki niemu przeżył. Jego matka płakała, myśląc o swoim ojcu. On nie płakał, po prostu tęsknił.
      Tego dnia pani Wong była zmuszona na moment zostawić wnuków samych w garderobie, ponieważ ktoś zaczął dobijać się do frontowych drzwi - rodzeństwu, oczywiście, nie przeszkadzało to w najmniejszym stopniu, przeważnie i tak bawiły się same. Przy akompaniamencie wyraźnie słyszalnych kropli deszczu obijających się o dach, dzieci, klęcząc przed masywnymi kuframi, przerzucały znajdujące się w nich ubrania, chcąc wybrać najodpowiedniejsze dla siebie stroje. Poszukiwania nie zajęły im dużo czasu, gdyż oboje od początku wiedzieli, co chcą na siebie włożyć - wystrojona niczym księżniczka Jieqiong zaczęła rozglądać się za czymś, co mogłoby posłużyć jej za koronę, natomiast Yukhei ubrany standardowo w skórzaną kurtkę dziadka i śmieszną czapkę, która niesamowicie wpadła mu w oko, podbiegł do stojącego po drugiej stronie pomieszczenia lustra, by się w nim przejrzeć.
       Chłopiec znał niemal na pamięć każde zadrapanie występujące na pozłacanej ramie niezwykle wysokiego lustra, toteż nie zwracał większej uwagi na sam przedmiot, koncentrując się jedynie na swoim odbiciu. Poprawiając sobie przydługie włosy o herbacianym odcieniu oraz strojąc śmieszne minki do tafli, nie zarejestrował chwili, w której powierzchnia lustra zaczęła delikatnie drżeć - zdawała się falować, a przy krawędziach ramy wyglądała, jakby się rozpływała i myliła barwy - to, co powinno być brązowe, nagle kolorem zaczęło przypominać nieboskłon, a hebanowej podłodze bliżej było do szkarłatu niż do czerni.
     Yukhei zdał sobie z tego sprawę dopiero w chwili, gdy zjawisko to zaczęło występować na całej powierzchni lustra, a jego odbicie przybrało niecodzienne barwy. Chłopiec zmarszczył delikatnie brwi, obracając głowę w kierunku Jieqiong, by sprawdzić czy i ona to widziała, jednak jego siostra była zajęta poszukiwaniem korony, toteż nie przywiązywała wagi do tego, co działo się obok niej. Następnie zbliżył się do lustra, robiąc krok do przodu i wyciągnął w jego stronę dłoń, chcąc delikatnie dotknąć tafli zwierciadła. Jego ręka nie napotkała jednak oporu, przeniknęła przez szkło tak, jak gdyby chłopak zanurzał ją w wodzie o temperaturze pokojowej. Nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, został wciągnięty do tajemniczego świata, którego istnienie nigdy wcześniej nie przeszłoby mu nawet przez myśl.
      Gdy Jieqiong odwróciła się w kierunku lustra, zdała sobie sprawę, że w niewielkim pomieszczeniu nie było już jej starszego brata, a przed zwierciadłem spoczywała ciężka, skórzana kurtka jej zmarłego dziadka, z której zaczęły unosić się maleńkie drobinki kurzu. Yukhei zniknął.
       Sześciolatka nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, toteż nie zainteresowała się szczególnie nieobecnością towarzysza zabawy i dopiero, gdy znalazła prześliczny sweterek babci i zarzuciła go na ramiona, podbiegła do lustra, by sprawdzić czy całość ładnie współgra z jej delikatną urodą odziedziczoną po rodzicielce. Ze zdumieniem spostrzegła, że zamiast własnego odbicia widzi górującą nad sobą postać jasnowłosego młodzieńca odzianego w czarny strój, przywodzący na myśl dobrze skrojony mundur.
      Jieqiong mimowolnie cofnęła się o krok, gdy młody mężczyzna spojrzał wprost na nią swoimi hipnotyzującymi czekoladowymi oczami i rozchylił delikatnie pełne usta, jak gdyby chciał zawołać ją po imieniu. Dziewczynce przywodził na myśl księcia z bajki, którą niedawno oglądała z tatą, ale też w jakimś stopniu przypominał jej Yukheia - było coś charakterystycznego dla jej starszego brata w rysach twarzy tego młodzieńca. Wpatrywała się więc w jego twarz z niejakim oszołomieniem i osłupieniem, starając się zrozumieć czy to, co widziała, było jedynie wytworem jej wyobraźni, czy rzeczywiście uważnie wpatrywała się w nią jakaś postać uwięziona po drugiej stronie lustra.
     Po upływie kilku minut odbicie jasnowłosego mężczyzny zniknęło, by nigdy już nie pojawić się w tym zwierciadle. Yukhei nigdy więcej nie próbował skontaktować się z rodziną.

Mam nadzieję, że się spodobało
Mile widziane będą komentarze
Taeyeon <3

4 komentarze:

  1. Emm.... Co tu sie wydarzyło? Czm on zniknął w lustrze? Czmnie kontaktował się więcej? Zapomnieli o nim potem? Albo żyli tak jakby nigdy nie istniał? I co do jasnej jest po drugiej stronie lustra? XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego się nie spodziewałam, choć sama nie wiem jakie zakończenie miałam w głowie. Może liczyłam na jakąś szaloną przygodę rodzeństwa? Ale takie zakończenie to po prostu wow, nietuzinkowe. Przez chwilę przypomniało mi się opowiadanie, które mieliśmy napisać w 6kl podstawówki (o ile dobrze pamiętam było na egzaminie 6klasisty). Tematyka w obu przypadkach przyjemna, tajemnicza i taka...ciepła? Sama nie wiem, jak określić ostatnią cechę tego opowiadania, ale właśnie kojarzy mi się z zimnymi wieczorami z kubkiem ciepłej herbaty i kocem.
    Podobało mi się, krótko mówiąc!
    Czekam na więcej postów. Hwaiting! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że zakończenie dosyć nieoczekiwane, bo sama mialam na nie całkowicie inny pomysł początkowo xD Ale jakoś wyszło tak, także nie będę narzekać 😀
      O jeju pamiętam to opowiadanie z egzaminów XDD Siedziałam przed komisją i jedna pani nie mogła się mnie potem nachwalić, bo twierdziła, że napisanie tego opowiadania zajęło mi niesamowicie mało czasu 😂 Pisałam o Łukaszu i jakimś pudełku XD
      Dziekuję za komentarz, cieszę się, że Ci się spodobało 🌸
      Pozdrawiam 🔥

      Usuń