Dzisiaj taki "dodatek specjalny" do mojego opowiadania. A mianowicie "oczami Taehyunga" ;D
Mam nadzieję, że się spodoba...
Miłego czytania ^^
-Kocham cię - powiedziałem to cicho, niemal szeptem, wcześniej obejmując Clarę od tyłu.
-Ja... - zaczęła, lecz nie pozwoliłem jej dokończyć. Co jeśli ona nic do mnie nie czuje? Odsunąłem się i delikatnie odwróciłem ją w swoją stronę. Zbliżyłem się odrobinę i pochyliłem głowę w jej stronę.
-Powiedz "nie", a przestanę. - Zbliżyłem się jeszcze odrobinę. Nie powiedziała "nie". Nasze usta niemal się stykały.
Dryńdryńdryńdryńdryńdryńdryńdryńdryńdryń!
Zakichany budzik! W takim momencie!Ugh... Rzuciłem nim o posadzkę i położyłem się na kołdrze, próbując wrócić do tego wspaniałego snu, ale cóż... Budzik się spisał.
Jaka ona jest cudowna! Stałem nad jej łóżkiem od dobrych paru minut i patrzyłem na nią. Jak można być tak idealnym nawet we śnie? Dobra, Taehyung, otrząśnij się, bo przez ciebie spóźni się w pierwszym dniu zajęć w liceum.
-Wstawaj, leniu, bo spóźnisz się do szkoły - szepnąłem jej do ucha.
Chciałbym obudzić ją inaczej, Chciałbym, ale...Ona nic do mnie nie czuje. Jesteśmy tylko najlepszymi przyjaciółmi. Nie będziemy nikim więcej. Zrozumiałem to po tylu latach nadziei, stojąc nad jej łóżkiem. Nigdy nie będzie moja. Ożeni się z jakimś nadętym bałwanem i ostatni raz, gdy ją zobaczę, będzie na jej ślubie. Oczywiście w tym dniu postaram się, żeby zapamiętała mnie wesołego, ale... To, że usta się uśmiechają, nie znaczy, że jest się szczęśliwym. W środku będę płakał. Bez niej będę nikim. Czy dam radę żyć bez Clary? Czy może nie przeżyję tego, a ona nawet nie przyjdzie na mój pogrzeb. I... Nigdy nie dowie się, że ją kochałem... Że ją kocham.
Do oczu napłynęły mi łzy. Clara zaczęła powoli otwierać oczy. Tak słodko wyglądała, gdy zasłaniała oczy przed światłem. Czym prędzej wyszedłem z jej pokoju. Nie chciałem, żeby widziała, jak płaczę.
Gdy skończyłem przygotowywać tosty ze smażonym serem, przyłożyłem czoło do lodowatej tafli okna. Do dziś pamiętam, jak ją poznałem...
Tego dnia jadłem z mamą śniadanie przy zbyt wielkim stole. Mój brat już od dawna mieszkał w internacie, a ojciec został zamordowany.
- Skarbie, spójrz jaka jest piękna pogoda! Potem pójdziemy na plac zabaw. Dobrze? - zapytała mama.
- A nie możemy iść teraz? Co jeśli pogoda się zepsuje? - spytałem. Musiałem iść na ten plac zabaw. Mama nigdy mnie tam nie zaprowadzała, bo nie miała czasu, a bałem się pójść tam sam.
- Nawet tak nie mów! - ofuknęła mnie mama.
Pod koniec posiłku zaczęło padać.
- Widzisz! Wykrakałeś - burknęła mama.
- Przepraszam, ja nie chciałem. - Spuściłem wzrok na posadzkę. I znowu nie odwiedzę tego placu zabaw!
- Tylko żartuję, skarbie! - Roześmiała się mama. - Miało padać, to będzie padać. Nie masz przecież mocy kontrolowania pogody - przerwała i dodała szeptem: Ale jakbyś miał, to spraw, żeby było dziś słonecznie.
- Mamusiu! - Też się roześmiałem.
Nagle rozległ się okropny huk. Mama podbiegła do okna i aż złapała się za serce.
- Skarbie, zostań tu i poczekaj na mnie!
Pobiegła do telefonu i zadzwoniła na pogotowie. Nie posłuchałem jej. Nie zostałem w kuchni. Pobiegłem do korytarza, gdzie było większe okno i z którego miałbym lepszy widok. Dopiero wtedy zrozumiałem, czemu mama chwyciła się za serce. Jakieś auto zostało prawie zgniecione w drobny mak. Czy osoby, które nim jechały miały jakąkolwiek szansę na przeżycie? Szczerze w to wątpiłem. Samochód był doszczętnie zniszczony.
Niedługo potem przyjechały służby specjalne. Z auta wyjęto jakąś starszą kobietę i małą dziewczynkę. Mamusia od dobrej godziny stała na zewnątrz i starała się pomóc. Musiałem wiedzieć, czy te osoby przeżyły, więc wyszedłem z domu.
-Ta pani nie żyje. Zginęła na miejscu z powodu zbyt silnych obrażeń szyi i głowy. Ale z dziewczynką jest wszystko w porządku. Ma tylko niewielkie rozcięcie na głowie, które już opatrzyliśmy. - Usłyszałem jak jakiś pan w dziwnym stroju zwraca się do mojej mamy.
- Mamy do pani niewielką prośbę - rzekł drugi. - Mogłaby pani zająć się tą dziewczynką, dopóki się nie ocknie?
- Tak, oczywiście. Ta mała nie potrzebuje jakiejś specjalistycznej opieki? - Mama zgodziła się, ale dziwiło ją, że dziewczynka nie pojedzie do szpitala.
- Nie. Wszystko z nią w porządku. - Stanowczo zaznaczył ten, który jako pierwszy rozmawiał z mamą.
- W takim razie dobrze. Mogą państwo wnieść ją do tego pokoju. - Mama już w domu pokazywała panom drogę. Ułożono ją na poduszkach. Odprowadziliśmy tych panów do drzwi i czekaliśmy, aż odjadą. Wtedy jakiś inny pan wybiegł z karetki i podał mi jakąś ubłoconą zabawkę.
- Znaleźliśmy go po drodze. Wypierz ją i opiekuj się nią dobrze. Dobrze? - Skinąłem głową. Chciałem wziąć tę zabawkę z jego rąk, ale przechwyciła ją mama, która pożegnała panów i szybko włożyła ją do pralki.
Kilka dni po tym wydarzeniu dziewczynka była już zdrowa. Mama dostała prawa opieki nad Clarą, bo nie miała nikogo innego, więc zamieszkała z nami.
Kiedy zrozumiałem, że ją kocham? Gdy miała dwanaście lat, a ja czternaście. Wtedy podszedł do niej jakiś chłopak i zapytał ją, czy będzie jego dziewczyną. Na moich oczach. Nie zgodziła się, ale na pocieszenie przytuliła tego chłopca. Zabolało mnie to. Tamtego dnia zmieniło się całe moje życie.
Kilka lat po tym - w dniu moich osiemnastych urodzin - mama zachorowała na nieuleczalną chorobę. Niedługo potem zmarła. Została mi tylko Clara.
Usłyszałem, że wychodzi z pokoju. Szybko usiadłem przy stole, żeby nie podejrzewała, że coś jest nie tak. Gdy pojawiła się z zapłakanymi oczami, musiałem ją jakoś pocieszyć. Wstałem od stołu i przytuliłem ją. Wtuliła twarz w moją koszulę.
-No już, nic się nie stało, Clara - powiedziałem - To twój pierwszy dzień w liceum! Nie możesz wejść do szkoły zapłakana, z oczami czerwonymi jak u królika!
Po chwili uspokoiła się i usiadła przy stole. Zrobiłem to, co ona i patrzyłem jak je. Nie byłem głodny. No może spragniony... miłości. Dlaczego ona nic do mnie nie czuje? Czy jestem aż tak beznadziejny? Dlaczego nie widzi tego, że chcę być kimś więcej? Pogrążony w myślach wpatrywałem się w nią, ale tak naprawdę jej nie widziałem.
- Coś nie tak? - burknęła. O nie! Zauważyła, że coś jest nie tak. Szybko odwróciłem wzrok i nie odpowiedziałem.
W spokoju i ciszy poczekałem, aż zje. Wstała od stołu i poszła ubrać się w ten śliczny niebieski płaszczyk, który podkreślał jej kolor oczu i sprawiał, że była jeszcze piękniejsza (jakby to było w ogóle możliwe!). Clara chciała wyjść z domu, ale zablokowałem jej przejście. Dłużej nie mogłem tego znieść. Muszę jej powiedzieć.
- Chodź! Musimy już iść, bo się spóźnimy! To mój pierwszy dzień liceum! Nie chcę zrobić złego wra... - przerwała, bo zbliżyłem się do niej. Była tak blisko, a zarazem tak strasznie daleko.
-Tae, coś nie tak? - zapytała. Ledwie ją słyszałem. Wpatrywałem się w jej usta. Tak bardzo chciałem ich posmakować. Chyba zrozumiała, gdzie patrzę, bo cofnęła się przerażona. Trudno. Nieświadomie mnie odrzuciła, ale... spodziewałem się tego. Teraz trzeba tylko przekierować rozmowę na coś innego. Podniosłem rękę i wytarłem jej kącik ust.
-Byłaś brudna. - Nie była. - a przecież nie chcesz zrobić złego wra...- Sztucznie się zaśmiałem, ale chyba tego nie dostrzegła. - Czemu nie dokończyłaś? - Naprawdę mnie to ciekawiło, ale ona chyba źle mnie zrozumiała, bo stwierdziła:
- Lecz się, głupku! - Też się zaśmiała tym swoim cudownym, perlistym śmiechem i uderzyła mnie pięścią w ramię. W duchu się skrzywiłem. Nie dlatego, że ramię mnie bolało. Dlatego, że bolało mnie serce. To uderzenie znaczyło, że jestem tylko jej starym, dobrym przyjacielem.
Wyszliśmy z domu. Prowadziliśmy rozmowę bez najmniejszego sensu, bo żadne z nas nie było skupione i reagowaliśmy po czasie. Clara szła obok pogrążona w myślach. Ja też zastanawiałem się, nad tym, czy cokolwiek poczuła, gdy do niej podszedłem. Pewnie nie. Dla niej byłem tylko przyjacielem. A może... Tak. Dalej się łudziłem. Nadal miałem nadzieję. Dalej chciałem czekać. Choć już tak długo czekałem.
Przed bramą liceum przystanąłem i położyłem jej dłonie na ramionach.
- Clara, czy na pewno wszystko jest w porządku? - zapytałem. Od rana coś było nie tak. A może to przeze mnie?
- Jest OK - stwierdziła i trochę zbyt szybko strząsnęła moje dłonie. Czy aż tak bardzo bolał ją mój dotyk? O co jej chodzi?
- Clara, popatrz na mnie. Co ci się dzisiaj dzieje? Od rana chodzisz rozkojarzona. - Taka była moja linia obrony: zwalić całą winę na nią. Pewnie myślała, że ze mną jest coś nie w porządku. I... nie myliła się.
- Jest OK - powtórzyła. Czy nie może powiedzieć czegoś innego?
- Mi możesz zaufać. Czy na pewno nic ci nie jest? Może pokłóciłaś się z chłopakiem? - zapytałem ostrożnie. Może naprawdę miała chłopaka. Musiałem się tego dowiedzieć, a gdybym podszedł i tak po prostu zapytał "Masz chłopaka?", spytałaby, dlaczego mnie to interesuje. I co wtedy miałbym odpowiedzieć? Prawdę? Nie dałbym rady.
- Dobrze wiesz, że nie mam chłopaka! - Poczułem się tak uszczęśliwiony, że miałem ochotę ją przytulić, ale zadźwięczał dzwonek, więc powiedziała tylko "Lecę!" i zostawiła mnie na środku dziedzińca z rozwartymi ramionami.
Przez wszystkie zajęcia bałem się, że to może być ten dzień, kiedy ktoś się nią zainteresuje, a ona się w tym kimś zakocha. Straszna perspektywa i choć pocieszałem się, że nie jest na tyle głupia, żeby umówić się z jakimś chłopakiem, którego ledwie zna, i tak się bałem. Bo choć moje serce było zajęte, jej nie. I to mogło się bardzo szybko zmienić.
W naszym liceum wszystkie klasy kończyły lekcje o tej samej godzinie, więc pobiegłem szybko do szatni i przebrałem buty, złapałem kurtkę do ręki, żeby na nią czekać. Dość długo jej nie było, więc zacząłem się martwić, że jednak naprawdę sobie kogoś znalazła, ale po chwili dostrzegłem ją w tłumie wylewającym się ze szkoły. Przybrałem na twarz ten swój głupi uśmieszek, który mówił "Widzisz? Byłem pierwszy." Jak na mój gust ten uśmiech był po prostu dziecinny, ale ona zawsze się śmiała, gdy tylko go widziała, a dla niej zrobiłbym wszystko.
Gdy tylko przekroczyliśmy bramę, zapytałem:
- Cześć. Jak po pierwszym dniu w liceum?
- Opowiem ci potem. Ok? - coś było nie tak. Odwróciłem głowę w tył i dostrzegłem jakieś dziewczyny. Pewnie nie chciała się przy nich wypowiadać.
- Okey - odpowiedziałem. Też nie chciałbym jechać na nauczycieli, a potem dowiedzieć się, że ktoś im o tym powiedział. W liceum nawet ściany mają uszy, a dziewczyny to z pewnością nietoperzy słuch.
Szliśmy w milczeniu, aż usłyszeliśmy zbyt głośny szept z tyłu "Dobra, zagadam do niego. Pewnie to tylko koleżanka." Chodziło o nas? Chciały zagadać do mnie, ale myślały, że Clara jest moją dziewczyną? Dobra, nie mam zamiaru spławiać natrętnych dziewczyn, więc troszkę poudajemy.
-Dostosuj się. Ok? - Najpierw musiałem uzyskać zgodę, bo potem w domu mógłbym zostać okrutnie pobity. Kiwnęła głową, więc wyjąłem dłoń z kieszeni i splotłem jej palce z moimi. Szliśmy tak chwilę, ale nie usłyszeliśmy żadnej reakcji z tyłu. Uznałem, że to za mało, więc objąłem ją w talii. Dlaczego tak nie mogła wyglądać nasza każda droga ze szkoły? Dlaczego? Usłyszeliśmy z tyłu "To jednak jego dziewczyna". Doszliśmy tak aż pod drzwi domu, gdzie przepuściłem ją i zaprosiłem do środka, żeby wyszło to tak, jakby mnie odwiedzała. Dziewczyny poszły dalej.
Gdy tylko zamknąłem drzwi, Clara na mnie naskoczyła. Spodziewałem się tego.
- Co to było?
- Chciałem, żeby odpuściły.
- Tak i teraz będzie gadanie, że jesteśmy razem?
- A nie jesteśmy? - odpowiedziałem tak instynktownie, niewiele myśląc. Zarumieniła się, więc musiałem jakoś wytłumaczyć sytuację. Roześmiałem się (dość sztucznie. Muszę się nauczyć, jak wychodzić w miarę naturalnie w takich sytuacjach.) - Nie. Żartowałem. - Chciałbym nie stawiać tej kropki między "nie" i "żartowałem", ale nie mogłem. - Niech gadają. My wiemy swoje.
Chciałem ją przytulić na zgodę, ale ona nie chciała.
- Jesteś zła? - zapytałem, kiedy weszliśmy do salonu. Musiała mnie przytulić, inaczej w duchu będzie na mnie obrażona.
- Nie.
- To czemu mnie nie przytulisz? - Gdzie ona tu dostrzega jakikolwiek problem?
- Bo nie.
- Z wypracowań dostajesz słabe oceny? Prawda?
- Spadaj, głupku! - Usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Czy dla niej naprawdę byłem tylko zwykłym głupkiem?
- I serio mnie nie przytulisz? - Nic mnie nie obchodzi. Będę czekał, dopóki mnie nie przytuli.
- Serio, serio. - Nie zwracała już na mnie uwagi. Teraz interesował ją tylko program w telewizji.
- Ugh - warknąłem przez zęby i usiadłem na kanapie. Jaka ona była irytująca! Ale... - Przytulisz. - Ja chyba bardziej.
- Nie przytulę.
- Przytulisz.
- Nie, nie przytulę.
- A właśnie, że przytulisz.
- Nie przytulę.
- Przytulisz. - Nawet moja perswazja na nią nie zadziałała? Dobra, nie oszukujmy się. Nie wyszła mi.
- Nie przytulę.
- Przytulisz. - W końcu chyba zrozumiała, że mogę się tak kłócić cały dzień, ale dlaczego tak późno to do niej dotarło?
Przytuliła mnie i maksymalnie szybko się odsunęła.
- To nie było przytulenie. To było objęcie "Żeby Tylko Się Odwalił" - powiedziałem z urazą.
- Ciesz się z tego, co masz, bo być może więcej nie będzie ci dane.
- Nauczyłem się tego już dawno - powiedziałem szeptem i odszedłem w smutku. Już kiedyś myślałem nad tym, że muszę się cieszyć z tego, że mogę być jej najlepszym przyjacielem, a nie rozpaczać nad tym, że nie będzie moja. Ale... Nie mogłem przekonać sam siebie to tego.
Nie zeszła ani na obiad, ani na kolację. Była aż tak zła? Musiałem z nią porozmawiać, żeby to sprawdzić, ale co miałem zrobić skoro nie zeszła na dół? Gdybym poszedł do jej pokoju... Nie to nie jest dobry pomysł...
Usłyszałem, że wchodzi do łazienki, więc szybko, ale cicho wszedłem po schodach na górę i zamknąłem jej pokój na klucz, który był w drzwiach. Zabrałem go i wsunąłem sobie do kieszeni. Teraz nie będzie miała wyboru. Będzie musiała zejść do salonu albo do kuchni.
Usiadłem na kanapie po ciemku i po jakichś piętnastu minutach oczekiwania, w końcu doczekałem się chwili, kiedy wyszła z łazienki.
Usłyszałem, jak szarpie za klamkę, a potem zbiega po schodach. Czemu nie włączyła światła? Dziwne...
Stanęła przed lodówką i wyjęła sobie butelkę z sokiem pomarańczowym. Gdy zaczęła pić, stanąłem za nią. Naprawdę nie wiem, czemu.
Clara odwróciła się, zobaczyła mnie w świetle rzucanym przez lodówkę, krzyknęła i upuściła butelkę, która rozbiła się na posadzce. Podbiegła do włącznika światła i zapaliła lampę.
- Ty, ugh... - Rozumiałem ją. Była zła, bo przeze mnie oblała się sokiem. Uroczo wyglądała. Mokre włosy, podkoszulek i spodenki.
- Przepraszam, ja... Po prostu boję się o ciebie - wyjąkałem, patrząc na odłamek szkła, który wylądował milimetry od mojej stopy. Zawsze miałem szczęście, ale w miłości nie.
- Tak!? I dlatego zamykasz mi pokój i straszysz w kuchni!? - krzyknęła poirytowana.
- Ja nie chciałem, żeby to tak wyszło. Po prostu... - Bałem się, że będzie zła. Przerwała mi.
- Dobrze, wybaczam ci. - Rozpromieniłem się. Znów wszystko będzie dobrze. - A czy mógłbyś oddać mi już klucz do pokoju?
- Pod warunkiem, że jak się przebierzesz, to zejdziesz na dół.
- Po co?
- Zejdź.
Oddałem jej klucze i zacząłem sprzątać szkło. Wyjąłem z szafki pod telewizorem kilkanaście filmów i usiadłem na kanapie.
- Urządzimy dziś sobie maraton filmów - powiedziałem, gdy tylko zeszła i zaprezentowałem jej pokaźny stos płyt. - Wybierz jeden film, a ja wybiorę drugi.
Podeszła do kanapy, usiadła i zaczęła przebierać w płytach. W końcu wybrała jakąś komedię, a ja dawno wybrany horror, który był tak straszny, że bałem się oglądnąć go sam.
Najpierw obejrzeliśmy film wybrany przez nią. Był naprawdę śmieszny, ale głównie śmiałem się dlatego, że ona ciągle to robiła. Jednak gdy włączałem horror, spoważniała.
- Em... Tae?
- Tak?
- To nie jest najlepszy pomysł.
- To tylko film. Jestem przy tobie - powiedziałem szeptem i zaprezentowałem jej rozwarte ramiona. Możesz przytulić się kiedy tylko chcesz, kochanie - dodałem w myślach. Tak bardzo chciałem powiedzieć to na głos.
Horror naprawdę był straszny, ale nie bałem się, bo Clara przy mnie była i ciągle coś opowiadała. Zbytnio jej nie słuchałem. Tylko kiwałem głową i skupiałem całą swoją uwagę na horrorze.
-No i wtedy podszedł do mnie jakiś przystojniak i... - Gwałtownie się odwróciłem. Moje obawy się potwierdziły. Dlatego tak długo nie było jej po skończeniu zajęć lekcyjnych.
- Pierwszy dzień w szkole i już do ciebie zarywają? - powiedziałem to w miarę wesoło, ale bałem się, że zorientowała się, że coś jest nie tak.
Przez resztę filmu nie zmieniliśmy ani jednego słowa. Gdy horror się skończył, bez zamienienia choćby słowa poszliśmy do swoich pokoi. Ten maraton filmów miał być sposobem na pogodzenie się, a stał się przyczyną mego smutku. Czy ona ma chłopaka? Czy była w stanie obdarzyć kogoś uczuciem, które powinno być dla mnie? Czy jest możliwość, że przy nim będzie szczęśliwa? Przy mnie nigdy by nie była. Dlaczego to tak boli? Nie zasnąłem tej nocy. Musiałem przemyśleć wiele rzeczy.
Pewnie kiedyś pojawi się dalsza część tego dodatku ^^
Mam nadzieję, że się spodobało <3
Czekam na opinie i komentarze... (Nawet nie wiecie jak one motywują do pracy)
Taeyeon <3
Ja chce dalszą część !
OdpowiedzUsuńHwaiting ~
Obiecuję, że postaram się jak najszybciej skończyć piąty i szósty rozdział, bo bez tego nie pojawi się druga część... I choć na kartce jest już dawno napisane nie mam weny, żeby to tutaj przepisać. Ale postaram się przepisać to w poniedziałek... Zobaczymy co z tego będzie <3 Dziękuję i za Ciebie również trzymam kciuki, bo z wielką chęcią czytam Twoje wpisy <3 Powodzenia w dalszym pisaniu i dużo~ weny ^^
UsuńO boże... świetneeee !!
OdpowiedzUsuńJestem przeszczęśliwaa. Wczułam się.
Czy kiedyś jeszcze będzie z perspektywy reszty zespołu? :DD
Dziękuję <3 A ja jestem prze szczęśliwa, że ci się podoba <3 Też się bardzo wczułam jak to pisałam, a odpowiadając na pytanie to chyba mogłabym jeszcze coś naskrobać z perspektywy Kookiego, ale to raczej już przy końcowych rozdziałach opowiadania <3 Oczywiście, jeśli komuś będzie chciało się to czytać ^^ Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za pozytywną opinię <3
UsuńO boże... świetneeee !!
OdpowiedzUsuńJestem przeszczęśliwaa. Wczułam się.
Czy kiedyś jeszcze będzie z perspektywy reszty zespołu? :DD
O boże... świetneeee !!
OdpowiedzUsuńJestem przeszczęśliwaa. Wczułam się.
Czy kiedyś jeszcze będzie z perspektywy reszty zespołu? :DD