piątek, 23 czerwca 2017

One night in a strange city

Hejka :)
OMG Ja żyję XD Taaaa... Też się dziwię. Z taką zaawansowaną zdolnością o robienia sobie krzywdy czymkolwiek to cud :")
W ogóle ostatni post był w Dzień Matki, to ten jest w Dzień Ojca XD A tak serio to przypadek :") Po prostu zepsuł mi się laptop wcześniej i nim został naprawiony, napisałam całość tego shota, więc zostało mi jedynie przepisanie go. Z góry przepraszam, jak są jakieś błędy, nie mam weny na sprawdzanie tego XD
Hehe, no więc zapytam z odrobinę złowieszczym uśmiechem, jak tam średnia ocen na koniec roku 'B) 
A i wypadałoby Was poinformować, że postaram się skończyć zamówienia (a przynajmniej większą ich część) w te wakacje, bo... Bo wypadałoby :") Teen Wolfa też chcę skończyć w te wakacje, ale to to raczej po nocach xD
Miłego czytania 
zamówienie dla Beautiful Killer | Xiao Luhan | Jedna noc w dziwnym mieście | 5.679 słów

I żeglował z powrotem przez prawie rok
I wiele tygodni, i  jeszcze jeden dzień
Aż dotarł do swego pokoju, gdzie panowała noc

     Zerknęła w kierunku stojącego w rogu masywnego, staromodnego zegara, wykonanego z mahoniu. Wskazówki przyozdobione wymyślnymi wyżłobieniami przedstawiającymi rośliny bliżej nieokreślonych gatunków mieniły się złotawymi odbłyskami. Jednak w tym momencie ___ nie miała najmniejszej chęci na podziwianie kunsztownie wykonanych przedmiotów, którymi niewielka przestrzeń pomieszczenia była zastawiona – a trzeba przyznać, że takie wyposażenie wprawiłoby każdą osobę interesującą się starociami w niemałe osłupienie.
     Umeblowanie i udekorowanie miejsca, w którym się znajdowała, z całą pewnością kosztowało fortunę – wydawać by się mogło, że każdy najmniejszy szczegół – od położenia uschniętych już róż w minimalistycznie ozdobionym malowidłami przedstawiającymi polne kwiaty wazonie, aż do rozłożonych w artystycznym nieładzie, wartych krocie szczerozłotych łańcuszków z mieniącymi się różnobarwnie szlachetnymi kamieniami.
     Jednak w rzeczywistości nie wszystko w pomieszczeniu było ustawione w taki czy inny sposób celowo – większość przedmiotów z pewnością tak, ale położenie biżuterii zdecydowanie zostało przez kogoś zmienione. I była to tak sama osoba, która właśnie stała w środku tej uporządkowanej przestrzeni, wpatrując się w pozłacane wskazówki starodawnego zegara, wybijające ten mimowolnie zapadający w ucho rytm: tik-tok, tik-tok.
     Urządzenie właśnie wskazało, że nastała godzina trzecia czterdzieści osiem – spóźniał się o kwadrans, co właściwie nie zdarzyło mu się nigdy podczas swojego życia. Aż do chwili, kiedy jego tętnice przestały transportować krew do komórek ciała, oddech powoli cichł, a oczy wpatrywały się w punkt tuż nad jej ramieniem, nie będąc w stanie go zobaczyć. Będąc bardziej precyzyjnym – do szesnastego listopada uprzedniego roku. Ten jeden raz się spóźnił i zapłacił za to życiem.
      Ledwie słyszalny odgłos stawiania obuwia na wykładzinie za nią dał jej do zrozumienia, że nie znajduje się już w pomieszczeniu sama, a Luhan opiera cały ciężar ciała na jednej nodze.  Ułamek sekundy później wyczuła krew sączącą się ze sporych rozmiarów rany na lewej łydce. Następnie zorientowała się, że jego kostka też z pewnością nie prezentuje się najlepiej. Gdyby musiała oddychać, z pewnością teraz wstrzymałaby oddech, a że nie miała takiej konieczności, zamarła w bezruchu, starając się nie myśleć o rozpraszającym zapachu posoki.
- Nie zaatakujesz mnie, kiedy podejdę bliżej? – Jego mrukliwy szept nie pasował do tego miejsca tak bardzo, że wydawał się wręcz abstrakcyjny, słabo związany z rzeczywistością, jakby chłopak nie stał w maksymalnej odległości dwóch metrów od niej.
- Za kogo ty mnie masz? Nie jestem Yifanem, żeby atakować każdą zranioną osobę, którą napotka na drodze – odpowiedziała wyzywająco przyciszonym głosem, ale zdawała sobie sprawę, że zdradził ją przyspieszony rytm serca.
     W jej głosie kryła się również nuta zawodu i oburzenia. Miała nadzieję, że pierwsze słowa jakie usłyszy od  młodzieńca po tak długim czasie, kiedy to nie przybywały do niej żadne wiadomości na temat jego działań, będą brzmiały zdecydowanie inaczej. Wystarczyłoby zwykłe „Tęskniłem”, ale przecież komuś pokroju Luhana taka wypowiedź nawet nie przeszłaby przez głowę.
- W takim razie dlaczego nie odwrócisz się w moją stronę? Przecież nie masz ochoty na moją krew, więc twoje tęczówki nie zmieniły koloru, prawda? – zapytał niemalże kpiącym tonem. Nie doczekawszy się odpowiedzi, co upewniło go, że jego przypuszczenia były trafne, uniósł delikatnie jeden z kącików ust w grymasie, który mógł uchodzić za półuśmiech.
      Zjawienie się tuż przed nią nie zajęło mu nawet sekundy – w jednym momencie znajdował się jakieś dwa metry za ___, a po chwili stał w tak bliskiej odległości, że przód jego podniszczonych tenisówek ocierał się o buty wampirzycy, na której nie wydawało się to robić wrażenia.
- Niepotrzebnie marnujesz moc na szybsze przemieszczanie się. Równie dobrze mogłeś przejść te kilka kroków o własnych siłach – skarciła go, jak za każdym razem, kiedy zdecydował się na podobne postępowanie w jej obecności.
     Jej wzrok wbity w posadzkę w pobliżu ich butów był aż nazbyt znaczący i prawdopodobnie niepotrzebny, gdyż oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że jej tęczówki mieniły się teraz rubinową barwą. Z powodu spuszczonego spojrzenia jako pierwsze zauważyła, że Luhan miał rozwiązane sznurówki.
- Niepotrzebnie strzępisz język na nieprzynoszące efektów upominanie mnie – odpowiedział tymi samymi słowami, których używał zawsze, gdy tylko przyszła jej do głowy myśl, żeby go upomnieć.
- Gdybyś w końcu zaczął mnie słuchać, nie musielibyśmy ciągle przeprowadzać tej rozmowy – odrzekła ___, podnosząc pełne wyrzutu spojrzenie na uśmiechającego się triumfalnie z powodu koloru jej tęczówek chłopaka.
     Jak za niemal każdym razem, gdy widziała go po dłuższej rozłące, poczuła bolesne ukłucie w okolicach serca, kiedy zobaczyła jego twarz – Tęczówki o tak ciemnym odcieniu, że nie sposób było powiedzieć, w którym miejscu rozpoczynają się źrenice. Oczy okolone długimi rzęsami, których pozazdrościć mogłaby mu nie jedna dziewczyna. Usta o tak intensywnym odcieniu różu, że sama osiągnęłaby podobny efekt jedynie przy użyciu szminki. Ciemnobrązowe, proste włosy, które należałoby przyciąć w najbliższym czasie, ponieważ nierówne kosmyki najwidoczniej stale dawały mu o sobie znać, wpadając wampirowi do oczu. Metr siedemdziesiąt osiem wzrostu, długie nogi, dosyć szeroka klatka piersiowa, wyraźnie zarysowane mięśnie – idealne proporcje, dodatkowo podkreślane przez ciemny tank top i czarne jeansy. Był na tyle przystojny, że mógłby spotykać się z każdą dziewczyną w okolicy, gdyby tylko chciał.
     Tymczasem on wybrał ją – dziewczynę ładną, ale nie w tak oczywisty sposób jak oszałamiająco piękna, złotowłosa Catherine o perfekcyjnych rysach twarzy i figury, której pozazdrościłaby jej nie jedna modelka.
- Nie mówisz mi tego ciągle! – Zapomniawszy o konieczności mówienia szeptem, Luhan zaprotestował dosyć głośno, odpowiadając na jej uważne, lustrujące go spojrzenie pierwszym od długiego czasu szczerym uśmiechem.
- Mogłabym, ale wolałeś zniknąć na… - zaczęła wyzywającym tonem, przyjmując wojowniczą pozę, którą wampir pamiętał jeszcze z jej dziecięcych lat, ale najwidoczniej szatyn stwierdził, że kłótnie powinni odłożyć na później i zasugerował to bardzo znacząco.  
     Pochylił się, kładąc dłoń na policzku ___, po czym przycisnął wargi do tych dziewczyny, po chwili rozchylając je językiem. Wampirzyca momentalnie zaangażowała się w pocałunek i wspięła się na palce, żeby trochę wyrównać różnicę ich wzrostów. Nie musieli się od siebie odsuwać, ponieważ nie potrzebowali zaczerpnąć powietrza jak ludzie, ale mimo tego Luhan oderwał się od ___, żeby zaprezentować jej swój olśniewający uśmiech, na który pozwalał sobie tylko w jej obecności. Dziewczyna już otworzyła usta, żeby dokończyć wcześniej rozpoczęte zdanie, ale wampir nie pozwolił jej na to, ponownie inicjując długi pocałunek. Po kilku sekundach szatyn minimalnie odwrócił głowę w bok, nie odrywając warg od ust czarnowłosej, ale najwidoczniej nie spodobało mu się to, co zobaczył, bo odsunął się od ___, nagle poważniejąc.
- Osiem miesięcy i szesnaście dni. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak długi to czas. Wszystko mogło się zmienić. – Mimo iż również wyczuła obecność niezbyt chcianego w tej chwili gościa za swoimi plecami, uznała, że musi powiedzieć to Luhanowi teraz, ponieważ później może nie mieć ku temu okazji.
- Owszem – odrzekł chłopak bez choćby cienia uśmiechu na ustach. Wpatrywał się nad jej ramieniem w postać stojącą przy oknie i mierzył Yifana tak intensywnym spojrzeniem, jakby wyczytać odpowiedź na wszystkie pytania, które dręczyły go przez ostatnie miesiące. – Mogłaś w tym czasie o mnie zapomnieć. Ale jesteś tu ze mną. Czekałaś, więc mam nadzieję, że nie związałaś się z Krisem. Nawiasem mówiąc, nie cierpię kolesia – dodał, przy ostatnim zdaniu przestając mówić szeptem, co spowodowało, że w rubinowych oczach Yifana pojawiły się wesołe rozbłyski.
- To twój najlepszy przyjaciel  - przypomniała mu wampirzyca, zdając sobie sprawę, że teraz uwaga Luhana wróciła do dręczącej ich od dziesięciu miesięcy sytuacji – nie widziała się z nim od ponad pół roku, ale od początku była pewna, że chłopak od razu zaangażuje się w rozwiązywanie ich sporego problemu i nie będzie za bardzo myślał o spędzaniu z nią czasu. Nie dziwiła się mu. Gdyby chodziło o bliską jej osobę, z pewnością postąpiłaby identycznie jak jej chłopak.
- Gdyby nim był, to wiedziałby, żeby spóźnić się przynajmniej o pół godziny – powiedział dosyć chłodnym tonem głosu, zaplatając ramiona na klatce piersiowej, ale jego oczy nadal próbowały przejrzeć myśli Yifana – gdyby skupił się tylko trochę bardziej na użyciu mocy, mógłby z łatwością dowiedzieć się wszystkiego bez marnowania czasu na zbędne wypytywanie.
- Zawsze robiłeś problem, że się spóźniam. Więc jestem punktualnie – rzucił w odpowiedzi blondyn i przejechał językiem po dolnej wardze, przenosząc spojrzenie na poszarpaną łydkę przyjaciela.
- Następnym razem, kiedy zechcesz mi zaimponować, daj znać wcześniej – warknął zirytowany, że nie może przeczytać myśli Krisa, co ponad osiem miesięcy temu udawało mu się bez najmniejszego problemu. – Nauczyłeś się Blokady, co?
- Wydaje mi się, że po prostu ty nie piłeś ostatnio krwi. Przecież gdybyś to zrobił, to uleczyłbyś sobie rany – zauważył niezwykle rozsądnie, jak na młodego Wu przystało (po wyczuciu krwi zdecydowanie nie uważał za konieczne używanie swojego rozsądku), a następnie dotknął językiem kłów, które zaczęły się wydłużać, aż w końcu dotknęły jego dolnej wargi, przebijając ją.
- Co z Zitao? – zapytał Luhan, w końcu decydując się na poruszenie nurtującego go tematu i udając, że wcale nie dostrzega oznak, że blondyn ma nieprzemożoną chęć go zaatakować.
- Zlikwidowali go – odpowiedział Yifan zbolałym tonem głosu, przymykając powieki na dość długą chwilę.
      Kiedy je otworzył, jego tęczówki już nie mieniły się rubinową barwą. ___ zacisnęła zęby, kierując niepewne spojrzenie w stronę swojego chłopaka. Nie mogła przewidzieć, jak zareaguje na coś, z czym większość ich grupy nie była sobie w stanie poradzić. Luhan ani drgnął – nie poruszył się nawet kącik jego ust, a powieki pozostawały rozwarte. Następnie zadał pytanie, na które teraz bał się odpowiedzi.
- A Zhenni?
- Walczyliśmy o nią z Yixingiem, do momentu kiedy lekarz prawie nie rozerwał mi szczęki. Jeżeli pytasz, czy żyje, muszę cię niestety zawieść, bo nie mam pojęcia. Od momentu kiedy spal… pozbyli się Tao, mają problem z Radą. Nie wpuszczają nikogo do budynku, a zdajesz sobie sprawę, że dookoła jest bariera, której nie można przejść, nie będąc zaproszonym. – Młody Wu przedstawił sytuację, w jakiej obecnie się znajdowali, jednak po jego przelotnym zerknięciu w stronę ___ Luhan od razu zorientował się, że istnieje jeszcze druga strona medalu, o której Yifan nie wspomni przy jego dziewczynie, a najwidoczniej teraz streścił mu „oficjalną wersję wydarzeń”. Nieznacznie skinął głową, aby dać mu do zrozumienia, że porozmawiają o tym później.
- Udało wam się znaleźć ten pierścień? – zapytał szatyn, kierując bardziej pytanie w kierunku wampirzycy, ponieważ wydawało mu się dużo bardziej prawdopodobne, że to właśnie jej zostało zlecone to zadanie, a nie aż nazbyt impulsywnemu Krisowi. Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał, było przeczące pokręcenie głową. – Jesteście pewni, że go miała?
- Widziałem to na własne oczy, więc albo ma go przy sobie, albo ___ nie przeszukała dokładnie tego pomieszczenia – odrzekł blondyn, ze skrzyżowanymi ramionami opierając się o ścianę w pobliżu sporych rozmiarów okna. 
      Był to nawyk, którego nie mógł się pozbyć od dnia swojej śmierci – zawsze stawał w miejscu, gdzie miałby najdogodniejsze miejsce do ucieczki.

      Ciemne, nocne niebo nie oferowało wówczas żadnego oświetlenia, ponieważ i księżyc, i gwiazdy zostały przesłonięte przez burzowe chmury, złowieszczo gromadzące się nad miastem.
     Kiedy wampir wspominał tę chwilę, zawsze najbardziej zwracał uwagę na to, że na nieboskłonie nie było gwiazd. Przypominał sobie wtedy starą opowiastkę, którą opowiadała mu w dzieciństwie siostra – jej główny przekaz głosił, że tylko najgorsi złoczyńcy giną, kiedy niebo jest zasłonięte nieprzeniknionymi chmurami, ponieważ gwiazdy to symbol nadziei. Ale tego dnia ani jedna nie rozjaśniała ciemności – bo dla Yifana nie było nadziei.
     Ciszy, która nagle zawisła nad światem, nie zakłócał nawet najmniejszy szelest. Do momentu, kiedy odgłos kroków młodego Wu nie rozbrzmiał w całej alei. Wracał ze spotkania, które planował tygodniami, nadal nie będąc w stanie uwierzyć, że Catherine – najpiękniejsza dziewczyna w mieście, o której względy starał się niemal każdy mężczyzną w mieście, przyjęła jego oświadczyny.
     Wszyscy znajomi podpowiadali mu już wcześniej, żeby zdecydował się na ten krok. Podawali liczne argumenty, między innymi wspominając, że jest jedyną osobą, na widok której Cathy mimowolnie się uśmiecha, a kiedy tylko chłopak pojawia się w jej towarzystwie, patrzy na niego, jakby nie widziała poza nim świata. Yifan jednak nie mógł się na to zebrać, gdyż wydawało mu się, że on i Catherine zbyt krótko są parą, żeby podejmować tak ważną decyzję. Jednak po ponad dwóch latach uświadomił sobie, że dziewczyna znaczy dla niego tak wiele, iż musi w końcu nad tym pomyśleć. I myślał kolejny rok, aż w końcu zdobył się na odwagę.
     Wracając myślami do tego wieczoru, Kris często zadawał sobie pytanie, czy gdyby wówczas wybrał inną drogę powrotną do mieszkania, jego życie wyglądałoby całkowicie inaczej. Wielokrotnie tłumaczył sobie, że jeżeli zostanie zamordowanym było mu przeznaczone, to prawdopodobnie wcześniej czy później i tak by do tego doszło. Tylko czy wtedy udałoby się mu powrócić na świat pod postacią wampira?
     Przeszedł niemal całą długość alei, kiedy nagle usłyszał niepokojące dźwięki gdzieś na końcu drogi – początkowo nie mógł ich zidentyfikować, więc postanowił nie zaprzątać tym sobie głowy i przyspieszyć kroku, żeby jak najszybciej dotrzeć do swojego mieszkania. Przeszedł maksymalnie pięćdziesiąt metrów do momentu, kiedy zorientował się, że coś zdecydowanie jest  nie w porządku. Wydawało mu się, że odgłosy, które wcześniej usłyszał, przybrały na sile – przypominały dźwięk rozdzierania prześcieradła na kilka pasków.
     Gdyby wtedy zatrzymał się i uciekł, prawdopodobnie uszedłby z życiem. Ale przecież to był jedynie dźwięk rozdzieranego materiału, cóż w tym odgłosie mogłyby być aż tak niepokojącego, żeby wziąć nogi za pas?
     Dźwięk powtórzył się po raz ostatni i nagle wszystko ucichło. Ponownie zapadła niczym nie zmącona cisza i jedynie odgłos kroków młodego Wu rozbrzmiewał w alejce. W ułamku sekundy z trzaskiem zgasła pierwsza z licznych latarni stojących w pobliżu. Blondyn spojrzał za siebie, ale nie dostrzegł niczego niepokojącego, więc wrócił spojrzeniem do końca alei, wytężając wzrok. Wydawało mu się, że dostrzegł sylwetkę jakiejś wysokiej postaci pochylającej się nad czymś. Zgasła kolejna z latarni. Przeszedł kilka kolejnych kroków, żeby nie stać w nieoświetlonej przestrzeni i wtedy postać podniosła głowę, po czym skierowała twarz w jego stronę. Rubinowe tęczówki zabłysły w ciemnościach.
     Blondyn otworzył szeroko oczy ze zdumienia i natychmiast rzucił się do ucieczki. Postać za nim nie mogła być człowiekiem – w ciągu ułamka sekundy pokonała dzielącą ich odległość i wbiła kły w szyję chłopaka. Z ust Yifana wydobył się przenikliwy krzyk, jednak nim zdołał zrobić cokolwiek innego, ociekająca krwią dłoń zacisnęła się na jego krtani. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał, była ta okropna świadomość, że nie może nic zrobić, żeby się uwolnić.

- Dlaczego nigdy nie bierzesz pod uwagę swojej pomyłki, tylko zawsze obstawiasz, że to ja popełniłam błąd? – ofuknęła go brunetka, jednak nie doczekała się odpowiedzi, ponieważ w tym momencie cała trójka zamarła, usłyszawszy czyjeś kroki na schodach znajdujących się dwa piętra niżej.
- Zatem ma go przy sobie. Zajmę się tym – zaproponował z dość znaczącym uśmiechem Kris, odpychając się od ściany, żeby podejść trochę bliżej drzwi. – Idźcie do reszty – polecił im, a zdając sobie sprawę, że żadne z nich się nie ruszyło, odwrócił się do nich przez ramię, prezentując krwistoczerwony kolor tęczówek. – Zostawcie to mi.
- Kris – zaczęła ___, ale widząc morderczy błysk, który pojawił się w oczach blondyna, natychmiast ucichła i podeszła do okna, w którym około godziny wcześniej własnoręcznie wybiła szybę.
- To twoja siostra – przypomniał mu Luhan, podchodząc bliżej Wu, który w tym momencie zdecydowanie wyglądał, jak gdyby coś go opętało.
- Przestała nią być ponad dziesięć lat temu. Nie prosiłem ją, by wracała. Teraz nic nie stoi mi na przeszkodzie, żeby ją zabić – powiedział zmienionym głosem, a widząc chłodne spojrzenie swojego przyjaciela, dodał gardłowym warkotem: - Moja siostra to nie Zhenni, Luhan.
     Szatyn zmierzył go uważnym spojrzeniem, uświadamiając sobie, jak bardzo przez te osiem miesięcy zmienił się jego przyjaciel, ale nie odpowiedział nic na słowa Krisa i idąc w ślad za ___, zeskoczył z parapetu, lądując trochę chwiejnie z powodu rannej  nogi w ciemnym zaułku cztery piętra niżej. Kiedy stanął bardziej pewnie, ruszył przed siebie, wychodząc z uliczki, po czym skierował się w lewo. Wyczuł na sobie przenikliwe spojrzenie wampirzycy wcześniej, niż odezwała się, wyrażając na głos swoje wątpliwości.
- Nie będziesz w stanie jej zobaczyć. Reszta nie chce mi niczego powiedzieć, ale ponoć mają plan, który jutro wcielimy w życie. Już jutro, Luhan. Musisz poczekać tylko jeden dzień – powiedziała brunetka, starając się zabrzmieć jak najbardziej przekonująco, jednak wampir nie zatrzymał się ani na chwilę, w dalszym ciągu stawiając na chodniku kroki, które musiały go sporo kosztować, biorąc pod uwagę stan jego lewej nogi.
- Ten jeden dzień może przesądzić o jej losie, ___. Nie mogę pozwolić, żeby postąpiono z nią jak z  Zitao – odrzekł Luhan, odwracając się do swojej dziewczyny przez ramię. – Jedyny raz kiedy Zhenni mnie potrzebowała, nie było mnie przy niej, podczas gdy ona pozostała tu dla mnie przez cały ten czas.
- Jeżeli musisz, to idę z tobą – stwierdziła stanowczo wampirzyca, podbiegając do chłopaka, aby zrównać z nim krok.
- Nie możesz i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, nieprawdaż? Idź do reszty i wytłumacz im, dlaczego się nie zjawiłem. Powinniśmy wrócić w przeciągu kilku godzin.
- „Powinniśmy”? – zauważyła natychmiast brunetka, sprawiając, że Luhan uznał za konieczne zatrzymanie się na moment.
- Yifan wie, gdzie ona jest. Musi ze mną pójść – wytłumaczył chłopak, a dosłownie kilka sekund po wypowiedzeniu ostatniego zdania zjawił się przy nim wspomniany wcześniej wampir z ociekającymi krwią kłami wyeksponowanymi w triumfalnym uśmiechu i podstarzałym pierścieniem z czarnym, połyskującym kamieniem szlachetnym rozmiarów orzecha laskowego.
- Idź do reszty – poparł przyjaciela Wu, a gdy ___ posłała mu chłodne spojrzenie, szybkim ruchem dłoni otarł cieknącą mu po podbródku krew i odwrócił się w stronę Luhana, dodając: - Najpierw musisz zapolować. Masz zbyt małą moc, żeby uleczyć sobie rany, a co dopiero, aby dostać się do perfekcyjnie strzeżonego budynku z przeszło setką wampirów wewnątrz.


- Przedyskutowałeś tę kwestię ze starym Zhangiem? Są jakiekolwiek szanse, że w ten sposób przeżyje? – dopytał Luhan dla upewnienia, a kiedy Wu nieznacznie i niezbyt chętnie skinął twierdząco głową, natychmiast przybrał zdecydowany wyraz twarzy, który zasugerował blondynowi, że ma zamiar zrealizować pomysł, na który wpadli starsi członkowie ich grupy.
     Stali właśnie w sporej odległości od szpitala, w którym grupa lekarzy-wampirów przeprowadzała niezbyt humanitarne eksperymenty na swoich pobratymcach, ale w końcu nie mieli do czynienia z ludźmi, więc nie musieli przeprowadzać humanitarnych eksperymentów. Czas oczekiwania na wiadomość od Yixinga spędzili na przedstawianiu sobie nawzajem tego, co udało im się odkryć o sytuacji, w której znajdowała się siostra Luhana i sposobom jej zaradzenia.
     Xiao był wampirem od prawie roku i zaledwie po miesiącu odkrył, jak cholernie trudne jest życie, które powinien wieść bez żadnych większych zmartwień. Teoretycznie rzecz biorąc, powinien czerpać same korzyści ze swojej nieśmiertelności. W miejscu, gdzie mieszkał, nie pojawiali się nawet łowcy wampirów! Czegóż więcej potrzeba przeciętnemu wampirowi do szczęścia? Krwi. A tej było aż nadto, ponieważ w mieście pojawiało się od groma przestępców, więc każdy ich posiłek policja uznawała za sprawkę któregoś z nich.
     Jednak po przemienieniu w wampira Luhan ani przez moment nie mógł cieszyć się pełnią swego nieśmiertelnego życia. Ponad miesiąc trwało znalezienie dla niego amuletu z kryształem, który umożliwiałby mu poruszanie się na zewnątrz ciemnej piwnicy bez obawy, że zostanie spalony przez światło słoneczne. Natomiast kiedy już ___ przyniosła mu ten przedmiot, dowiedział się od Yifana, że w mieście pojawił się wampir zarażony jakimś okropnym wirusem, który powodował śmierć każdego, którego organizm nie był w stanie odeprzeć ataku chorobotwórczych patogenów. W nielicznych przypadkach układ odpornościowy zaczynał wówczas wytwarzać komórki, których zadaniem było zidentyfikowanie i zniszczenie wszystkich ciał obcych, jednak proces ten zajmował niezwykle długi czas i zarażony w  każdym momencie mógł zginąć.

     Kilka godzin później na spotkaniu, gdzie zebrała się cała gromada wampirów mająca swe mieszkania w tym mieście, aby udać się na wspólne polowanie, zauważono brak Zitao oraz najmłodszej uczestniczki zgromadzenia. Zbagatelizowano to, ponieważ chłopak miał w zwyczaju ciągłe spóźnianie się, a dla dziewczyny jeszcze nie znaleziono amuletu pozwalającego poruszać się przy świetle słonecznym, więc zachowywała się niezwykle ostrożnie względem wychodzenia na zewnątrz.  Postanowiono rozpocząć łowy bez nich. Wiadome im było, że bez problemu odnajdą któregokolwiek z nich po zapachu, gdyby tylko mieli taką ochotę.
     Huanga znalazł stary Zhang, a będąc bardziej precyzyjnym, nie tylko Tao został przez niego odnaleziony. Siostra Luhana, Zhenni, również padła ofiarą zarażonego wampira.
     Wybór młodej Xiao jako ofiary niezbyt zdziwił starszych członków grupy, ponieważ dziewczyna miała zaledwie szesnaście lat, a w wampira została przemieniona z własnej woli niecały tydzień przed atakiem, więc nie miała szans na obronienie się przed bardziej doświadczonym osobnikiem. Wszyscy zdumiewali się nad tym, że ugryziony ponad siedem lat wcześniej Zitao nie poradził sobie w walce.
     Starsze wampiry zszokował sposób, w jaki okrutnie potraktowano ich sprzymierzeńców – ich gardła zostały niemal doszczętnie rozszarpane. Mogło to oznaczać, że zarażony wampir jest zadziwiająco szybki i potrafi bez najmniejszych problemów poradzić sobie z każdym przeciwnikiem lub to, iż miano do czynienia  z osobnikiem, którego główna moc polegała na obezwładnianiu ofiar – wtedy nie mieliby szans w otwartej walce.
     Wniosek nasuwał się ten sam niezależnie od tego, która opcja odpowiadała rzeczywistości: nosiciel wirusa stanowił śmiertelne zagrożenie i dla krwiopijców, i dla zwykłych ludzi.
     Podczas pospiesznie zorganizowanej narady postanowiono niezwłocznie poinformować o wszystkim przedstawiciela Rady z pobliskiego miasta. Dzięki specjalnej umiejętności Krisa – lataniu, wiadomość została przekazana błyskawicznie. Wampir, po którego posłano młodego Wu, zjawił się w mgnieniu oka, korzystając z mocy teleportacji.
      Cała akcja została przeprowadzona w przeciągu maksymalnie trzech minut, podczas których Luhan razem z ___ przebywali na drugim końcu miasta. Szykowali się do ataku na przechadzającą się samotnie po parku dziewczynę, która najwidoczniej czekała na kogoś, z kim się umówiła. Nigdy nie dowiedziała się, czy nie została wystawiona, a Xiao nie zdecydował się na zaczekanie w tamtym miejsc, więc również nie miał pojęcia, czy tej nocy ktoś nie odnalazł jej ciała.
     Luhan był pełen sił, jak nigdy dotąd i chciał jakoś spożytkować tę energię, jednak uznał za właściwe powrót do reszty grupy, aby dowiedzieć się, czy zaplanowali coś, co będą robić po skończonym polowaniu. Przystanął więc w miejscu, chcąc ustalić, gdzie znajduje się pozostała część wampirów i dopiero wtedy zwrócił uwagę pochodzący gdzieś z oddali znajomy zapach krwi. Po kilkusekundowym zastanowieniu zrozumiał, do kogo owa krew należy.
    Bez słowa wytłumaczenie skierowanego do zdezorientowanej ___ pomknął przed siebie, korzystając z mocy, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu, gdzie coś złego przytrafiło się Zhenni. Intensywny zapach dał mu do zrozumienia, jak okropnie musiała zostać zraniona jego ukochana siostra, ale to właśnie dzięki niemu udało mu się dotrzeć do mieszkania starego Zhanga bez zbędnego błądzenia.
     Oboje ranni zostali ułożeni na panelach w salonie, z których pośpiesznie zdjęto dywan, rzucony teraz niedbale w kącie. Nie poruszali się, a z ich szyi obficie ciekła krew o nieprzyjemnym dla oczu burgundowym kolorze.
- Co się stało? – zapytał wówczas zdezorientowany, wlepiając zszokowane spojrzenie w rany Zhenni i Zitao, nadal nie rozumiejąc powagi sytuacji, o której powinna zaalarmować go obecność członka Rady, posępne miny starszych wampirów z grupy i z trudem powstrzymywane łzy Yifana.
- Co się stało? – powtórzył, robiąc krok w kierunku dywanu, na co stojący najbliżej poszkodowanych mężczyzna z Rady syknął na niego, ukazując dwukrotnie dłuższe niż u przeciętnego wampira kły.
- Czemu nic nie robicie!? Dlaczego ich nie ratujecie!? – wykrzyknął histerycznym tonem głosu, dopiero teraz przypominając sobie słowa Wu – „Słyszałem pogłoski, że w mieście pojawił się zarażony wampir. Musimy powiadomić resztę na najbliższym spotkaniu.”
- Nie możecie pozwolić im umrzeć! – warknął wręcz zwierzęcym tonem, przy użyciu mocy w ułamku sekundy klęcząc przy niemal rozszarpanej szyi siostry. Natychmiast został odepchnięty przez członka Rady, który gestem dłoni nakazał komuś go wyprowadzić.
- Luhan, uspokój się! – skarcił go stanowczym tonem głosu ojciec Yixinga, ale chłopak przerażony samą myślą o stracie siostry nie był w stanie zachować spokoju w takiej sytuacji.
- Zhenni! Musicie ją ratować! – wrzeszczał dalej, mimo że Kris już odciągał go siłą z pomieszczenia.
Luhan szarpał się i wbijał kły w jego ramię, byleby tylko się uwolnić, ale blondyn w mgnieniu oka uleczył ranę, nawet nie pisnąwszy z bólu i ani na moment nie poluźnił chwytu.
- Luhan, będzie dobrze – zapewnił uspokajającym tonem Wu, kiedy już znaleźli się przed budynkiem, gdzie po ataku przetransportowano Zhenni i Zitao.
- „Będzie dobrze”!? – wykrzyknął jego przyjaciel, stając tuż przed nim.
  Jego rubinowe oczy odbijały światła pobliskich latarni, wpatrując się z mieszaniną wyrzutu i niedowierzania w poważną twarz Yifana.
– Zabiłeś ich, Kris! Nie przekazałeś informacji o tym zarażonym wampirze, a teraz pozwolisz im zginąć!? – gorączkował się nadal Xiao, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo jego słowa ranią blondyna, który przecież też cierpiał z powodu ataku na swojego przyszywanego brata i przyjaciółkę.
- Nie masz prawa obwiniać mnie o ich stan! – wrzasnął Kris, łapiąc Luhana za materiał koszuli i popychając go na ścianę. – Ten ważniak z Rady znajdzie sposób, żeby ich uratować. Luhan, z twoją siostrą będzie wszystko w porządku, rozumiesz!? – zawołał, łapiąc przyjaciela za ramiona i przyszpilając go tym samym do muru budynku, ponieważ ten wyglądał, jakby miał ochotę rozszarpać go na kawałki.
- Dlaczego miałbym ci uwierzyć!? – krzyknął Xiao, obnażając kły we wściekłym wyrazie.
- Bo zaufałeś wszystkim, Luhan! Skoro z taką łatwością przyszło ci powierzenie życia w ręce nieznajomych, dlaczego nie możesz uwierzyć mi?
     Szatyn posłał mu mordercze spojrzenie, odepchnął wyższego wampira i trzaskając drzwiami tak głośno, że aż zatrzęsły się szyby w oknach, wszedł do budynku, aby przekonać się, co Rada ma zamiar zrobić z jego siostrą.
   Yifan odprowadził go niedowierzającym spojrzeniem pełnym rozczarowania, a następnie postanowił się na coś przydać. Wspiął się więc po rosnącym tuż przy domu starego Zhanga drzewie niczym kot i zgrabnie przeskoczył na dach posiadłości. Nie minęła nawet minuta, a on już kierował się w stronę sąsiednich miast, aby powiadomić również tamtejszych członków Rady o powodującym śmiertelne zagrożenie nosicielu wirusa. Nie chciał mieć na sumieniu kolejnych wampirów.

     Dzień, w którym Zhenni i Zitao zostali zarażeni wirusem, był ostatnim momentem, kiedy Luhan i Kris widzieli swoje rodzeństwo. Obydwoje zostali przetransportowani jeszcze w nocy ataku przez członków Rady na oddział podjęty ścisłej kwarantannie w strzeżonym wszelkimi możliwymi sposobami szpitala. 
     Wykorzystywano go głównie do przeprowadzania eksperymentów na chorych ludziach lub do prób wyleczenia istot nadprzyrodzonych, które same nie potrafiły uporać się ze swoimi dolegliwościami.
      Rada uznała, że szanse na pokonanie wirusa przez młodą Xiao i Huanga są dosyć spore, ponieważ jako, że żadne z nich nie zginęło od razu po dostaniu się wirusa do ich organizmów, wiadome było, że i dziewczyna, i chłopak mają układ odpornościowy, który poradzi sobie z wytworzeniem przeciwciał. Przewidywano, że będzie to niezwykle powolny proces, więc Rada ustaliła, że jeżeli nie wyzdrowieją w przeciągu kolejnego roku, będą musieli zostać zlikwidowani, by, nie daj, Boże, nie rozprzestrzenić śmiertelnej choroby wśród wampirów.
     Następnego dnia Luhan posłuchawszy rady starszych członków ich miejscowego zgromadzenia wampirów, postanowił udać się w podróż, aby odnaleźć najlepszych lekarzy-krwiopijców i dowiedzieć się, w jaki sposób może uratować siostrę i przyjaciela od, wydawałoby się, że nieuchronnej śmierci.
- Luhan, rozumiem, że czujesz się odpowiedzialny za stan Zhenni, ale nie powinieneś zgadzać się na tę opcję. Powiedziałem ci o tym tylko dlatego, że wydaje mi się, iż jestem ci to winny, ale, Luhan… - zaczął Yifan, kiedy po zaciętej minie Xiao zrozumiał, że ten ma zamiar zrealizować przygotowany przez resztę grupy plan.
  Przyjaciele nadal czekali na wiadomość od Yixinga, który miał wprowadzić ich jak najmniej niebezpieczną drogą do budynku, gdzie znajdowała się siostra szatyna.
- Yifan, odpowiedz mi tylko na jedno pytanie – poprosił nad wyraz spokojnym tonem głosu niższy wampir, co sprawiło, że Kris przygotował się w duchu na pytanie, które spodziewał się usłyszeć już wcześniej. – Czy gdybyś wtedy wiedział, że możesz uratować Zitao, zrobiłbyś wszystko, żeby przeżył?
- Luhan, ja… - zaczął młody Wu, ale zdawał sobie sprawę z tego, że żaden z jego argumentów nie przekona Xiao, bo w rzeczywistości to pytanie nie musiało zostać zadane – oboje znali odpowiedź.
- Tak czy nie, Kris? – uciął nieznoszącym sprzeciwu tonem, zwracając twarz w stronę Krisa, który nie zawahał się ani przez chwilę, odpowiadając na pytanie.
- Musiałbym.
- Więc rozumiesz, że ja też muszę spróbować wszystkiego, żeby uratować Zhenni.
- A co z ___? Pomyślałeś, jak ona się poczuje, kiedy…?
- A ty, Kris? Myślałbyś o tym, w jakiej sytuacji znalazłaby się Catherine, gdybyś wtedy wiedział, w jaki sposób ocalić Tao? – zapytał Luhan, ale Wu nie miał zamiaru nawet rozmyślać tej kwestii, a co dopiero brać pod uwagę, co wówczas stałoby się z jego narzeczoną – postanowili, że przełożą ślub do momentu wyzdrowienia brata wampira.
- Ta rozmowa nie ma sensu – osądził po chwili, kiedy telefon w jego dłoń dał znać, że blondyn otrzymał wiadomość od Yixinga.
- Więc nie próbuj mnie przekonać, że nie powinienem tego zrobić. Już podjąłem decyzję.
- Yixing napisał mi wiadomość, że teren jest chwilowo czysty – powiadomił  Yifan swojego przyjaciela od razu po odczytaniu SMSa od młodego Zhanga.
- Idziemy – stwierdził bez chwili zastanowienia Luhan i używając mocy, która zregenerowała się po kilkuminutowym polowaniu i pozwoliła mu na uleczenie rannej lewej nogi, w mgnieniu oka znalazł się przed tylnymi drzwiami budynku.
       Nie musiał się obracać, żeby wyczuć obecność Krisa tuż za swoimi plecami. Kiedy Xiao miał już dopytać młodego Wu, czy na pewno podeszli pod dobre drzwi, ponieważ Yixing zbyt długo się nie pojawiał, te otworzyły się szeroko i stanął w nich nieznajomy mężczyzna ubrany w fartuch lekarski.
Brat Zhenni rozwarł delikatnie wargi, wpatrując się w zdumieniu w przyglądającemu mu się facetowi, ale ten jedynie przesunął się trochę bardziej i zaprosił ich do środka, dzięki czemu obaj przybyli mogli pokonać oddzielającą ich od wnętrza niewidzialną barierę i dostać się do środka.
- Kim ty…? – zaczął szatyn, nadal lustrując mężczyznę zdziwionym spojrzeniem.
     Kris umówił się z Yixingiem, że to on wprowadzi ich do środka, a tymczasem wysłał w tym celu nieznajomego, który w tym fartuchu lekarskim wyglądał zdecydowanie podejrzanie.
- Minęło osiem miesięcy, a ty już przyjaciela nie pamiętasz. Przypominam ci, że mam moc przybierania dowolnego kształtu – odpowiedział głosem Laya mężczyzna, na co Luhan od razu uświadomił sobie swoją głupotę.
     Przywitał się z młodym Zhangiem, pozwalając, by ten prowadził dopiero przybyłą dwójkę niezbyt często używanymi korytarzami, które umożliwiłyby im dostanie się do sali zajmowanej przez Zhenni. Yifan wytłumaczył Xiao, że wybrali właśnie tę noc z powodu zebrania członków Rady i wampirów-lekarzy, o którego wyznaczonej dacie dowiedział się syn najstarszego krwiopijcy w mieście.
      Yixing, jak dowiedział się wcześniej Luhan, w rzeczywistości nie brał udziału w bijatyce, która rozegrała się w szpitalu niecałe dwie godziny po pozbyciu się przez radę Zitao. Wu miał za zadanie odwrócić uwagę wszystkich lekarzy od oddziału, na którym pozostała umierająca wampirzyca, aby Lay mógł się tam dostać i (używając eufemizmu) „usunąć na zawsze” stale dyżurującego tam mężczyznę, a następnie przybrać jego postać. A że Yifan wręcz kipiał nienawiścią do pracowników tego budynku i pragnął pomścić swojego brata, wdał się w poważną bójkę z pierwszymi nieśmiertelnymi, których napotkał na drodze. Kilku z nich udało mu się poważnie zranić, jeszcze kilku innym rozdarł gardło zębami, ale w końcu w szpitalu rozeszła się wiadomość, że w północnym skrzydle szaleje młody wampir, wybijając ich najlepszych lekarzy. Skupił na sobie uwagę wszystkich pracowników budynku, którzy natychmiastowo rzucili się w jego stronę, aby unieszkodliwić blondyna, ale ten ogarnięty chęcią zemsty nie poddał się bez walki, dzięki czemu Yixing zyskał dużo więcej czasu, niż potrzebował. Kris opuścił szpital, jak gdyby nigdy nic w momencie, kiedy wyczuł obecność Catherine gdzieś w pobliżu.
     Natomiast Lay pozostał w tamtym miejscu, podając się za lekarza dyżurującego oddział Zhenni i zbierając wszystkie informacje, które mogłyby pomóc ustalić reszcie, w jaki sposób da się uratować dziewczynę.
- Stan twojej siostry się pogarsza, Luhan – ostrzegł szatyna młody Zhang, kiedy bez większych komplikacji udało im się dotrzeć przez przed pomieszczenie oddzielone od reszty budynku wyróżniającymi się, żelaznymi drzwiami, do których przejścia niezbędne było podanie kilkucyfrowego kodu.
     Wyjawiono go jedynie lekarzom od czasu do czasu wchodzącym do środka, a że w ich skład wchodził również lekarz dyżurujący, pod którego podszywał się Yixing, jemu również zdradzono, jakie liczby powinien wystukać – wcześniej musiał spotkać się z kpiącymi spojrzeniami kilku przełożonych, którzy uznali, że jest idiotą, jeżeli zapomniał kodu.
- Słyszałem już o tym – uciął rozmowę Luhan, wlepiając w Laya wyczekujące spojrzenie, gdyż ten zatrzymał się przed mechanizmem do podania kodu i odwrócił twarz w jego kierunku.
- Jest tak źle, że Rada zezwoliła na spalenie jej razem z wirusem – kontynuował, a widząc, że również ta wiadomość najwidoczniej była znana bratu zarażonej, dodał: - Nawet jeżeli poświęcisz się dla niej, Zhenni ma minimalne szanse na przeżycie. Wirus zbyt długo ją wyniszczał.
- Jeżeli jest choćby najmniejsza szansa, że uda się jej przeżyć, zrobię wszystko, żeby jej to umożliwić. Otwieraj te drzwi, albo nie ręczę za siebie, Zhang.
     Kod został wpisany, a żelazne drzwi rozsunęły się, ukazując im stojącego w wojowniczej pozie mężczyznę, ubranego w strój przedstawiciela Rady i maskę zasłaniającą połowę twarzy, która nie zakrywała jedynie połyskujących na rubinowo tęczówek. Yixinga zdawało się to nie dziwić, więc ani Wu, ani Luhan nie zareagowali w jakikolwiek sposób i w tej sytuacji zdali się na Laya. Wampir zdjął maskę, odrzucając ją gdzieś za siebie i wtedy Xiao uświadomił sobie, że już wcześniej widział tę twarz i bynajmniej nie miał z nią przyjemnych wspomnień – to właśnie on zabił Luhana, ponieważ uznał za zbyt niebezpieczny jego związek z wampirzycą.
     Luhan znał ___ od najmłodszych lat, ponieważ ich mamy były bliskimi przyjaciółkami, więc stale spotykały się ze sobą, zabierając ze sobą dzieciaki. Później rodzicielka dziewczyny zmarła, a ona sama musiała przeprowadzić się do ojca, który pracował na drugim krańcu Chin. Gdy wróciła, pierwszą znajomą osobą, na którą wpadła, był właśnie młody Xiao. Widząc ją, oniemiał, ponieważ wcześniej dowiedział się od matki, że ojciec ___ powiadomił ją, iż ta została znaleziona martwa, a jej pogrzeb odbędzie się w przeciągu kilku dni. Dziewczyna przerażona, że szatyn może rozpowiedzieć w okolicy, że widział, jak biegła nocą przez miasto, obiecała, że wszystko mu wytłumaczy, ale musi jej dać czas. I dotrzymała obietnicy, co później spowodowało śmierć chłopaka.
- Nie wiesz, na co się decydujesz – stwierdził mężczyzna, który został wtajemniczony w plan jakąś godzinę wcześniej, kiedy Kris poinformował Yixinga, że Luhan podjął decyzję.
     Wampir z Rady był im potrzebny, ponieważ tylko osoba o wyższym wykształceniu mogła powiedzieć im, czy organizm Xiao posiada zdolność do wytworzenia przeciwciał, które mogłyby uchronić go przed śmiercią.

     Teraz, gdy brat Zhenni zdawał sobie sprawę, że jego układ odpornościowy nie podejmie walki z wirusem, mężczyzna poczuł szacunek do młodego wampira, który mimo wszystko zdecydował się na oddanie niezbędnej do przeżycia ilości swojej krwi, a następnie na ugryzienie siostry i wyssanie z niej tej skażonej wirusem.

     Kilka godzin później dziewczyna otworzyła oczy, a rozglądając się z przerażeniem dookoła, odkryła, że znajduje się w swoim mieszkaniu, a światło wpadające do pomieszczenia z powodu braku zasłon nie robi jej krzywdy z powodu połyskującego na palcu pierścienia. Nie zwróciła na niego większej uwagi, mimo że widziała go po raz pierwszy i próbowała odpędzić z myśli wspomnienie okropnego koszmaru, który, jak się jej wydawało, trwał w nieskończoność.

      Pod koniec dnia dowiedziała się, że to nie był koszmar.

Mam nadzieję, że się spodobało
Mile widziane będą komentarze
Taeyeon

10 komentarzy:

  1. Wow! Genialne! Po prostu cudowne!
    Nie wiem co napisać więcej :P
    Dziękuje za ten scenariusz <3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz 😘
      Też pozdrawiam 😉

      Usuń
  2. Kocham tę pracę ❤o❤ Chciałam tylko powiedzieć, że twoje zamówienia są już gotowe, życzę weny 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i bardzo się cieszę, że aż tak się spodobało 😚
      Zamówienia przeczytane i skomentowane 😏 Jeszcze raz za nie dziękuję XD
      Również życzę weny 👌

      Usuń
  3. Wczoraj miałam ostatni egzamin, więc tak się składa że oficjalnie zaczęły mi się w końcu wakacje - ale wyników nie znam, bo wykładowcy lubią się ociągać i sprawdzanie zajmie im zapewne do końca czerwca :P Ale jestem spokojna, bo raczej mam dobrą średnią ^-^

    Co do tekstu, jak zawsze świetny tylko te fragmenty z ciemniejszymi napisami ciężko się czytało, bo nie odróżniały się od tła :P

    A co do EXO, to ostatnio oglądałam dramę Scarlet Heart Ryeo i tam jest taka fajna piosenka ich autorstwa 'For You' - zakochałam się xD

    Sakurakotoo ❀ ❀ ❀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To życzę jak najlepszych wyników i udanych wakacji 😉

      Dziękuję 😏 A co do ciemnych kolorów napisów to mamy z tym problem niemal przy każdym szablonie :') Jeden minimalistyczny był na tyle dobry, że bardzo łatwo się na nim czytało, więc raczej kiedyś wróci na tego bloga XD Ale na razie jest kolej Rim na szablon, a że mi też się podoba, to dajmy się dziecku nacieszyć :')

      Też mam zamiar obejrzeć tę dramę. W końcu gra Baekhyun 😏😏😏 A piosenkę słyszałam i potwierdzam, że jest świetna 😂

      Pozdrawiam 😉

      Usuń
  4. Uwielbiam twój styl pisania, a twoje prace czyta się tak przyjemnie, że nie czuć upływającego czasu <3
    Lubię, nawet bardzo, motyw istot nadnaturalnych, więc wielki plus!
    Czekam niecierpliwie na twoje kolejne opowiadanie. Weny i czasu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo 😘
      Też bardzo lubię opowiadania z takimi motywami, więc pisanie ich jest dużo przyjemniejsze XD
      Dziękuję jeszcze raz i życzę Tobie tego samego 😘

      Usuń
  5. ach rzeczy martwe są złośoiwe ha ha

    OdpowiedzUsuń