wtorek, 5 grudnia 2017

the ocean burned

Hejka :)
Kto jak zwykle jest spóźniony z pisaniem adnotacji? Heh, owszem, ja XD Skończyłam wczoraj tę lekturę, więc dzisiaj w sumie nie miałam nic do zrobienia, ale zaczęłam uczyć się na olimpiadę z angielskiego *jutro wyniki, trzymajcie kciuki za Rim i mua B)* i tak w sumie nadal to robię... Więc nie będę przedłużać XD
Miłego czytania

one shot | miniaturka | Dong Sicheng | NCT

     Tajlandia wydawała się Sichengowi rewelacyjnym miejscem do spędzenia świąt Bożego Narodzenia – prezentujące się pierwszorzędnie lazurowe morze, szerokie, piaszczyste plaże stworzone do spacerowania podczas zachodu słońca lub przy blasku księżyca, rozświetlającym nocne ciemności oraz niezwykle istotny fakt, o którym nie należy zapominać – w grudniu w tym miejscu było przyjemnie sucho, niebywale ciepło i za niemożliwe uchodziło, by w tym akurat miesiącu spadł tam śnieg. Chińczyk nienawidził zimy z całego serca. Oblodzona nawierzchnia jezdni, ujemne temperatury, a w dodatku padający niemiłosiernie śnieg, któremu zaledwie kilka minut zajmowało przemoczenie doszczętnie jego włosów oraz co gorsza – szalika, nie wydawały mu się szczególnie zachwycającym doświadczeniem. Szczególnie, gdy musiał wstawać o godzinie piątej trzydzieści i w niecałe czterdzieści pięć minut dotrzeć na niemalże drugi koniec olbrzymiej metropolii, w której mieszkał, by stawić się w pracy na czas.
     Teoretycznie Sicheng mógłby przychodzić do korporacji wtedy, gdy tylko by mu się to zamarzyło i pracować w godzinach wybranych przez samego siebie – był w końcu synem, i to w dodatku jednym synem, właściciela firmy, więc ojciec z pewnością byłby w stanie zagwarantować mu takie przywileje. Jednak sprawy między nim, a rodzicami nie wyglądały ostatnio najlepiej i gdyby miałby być szczery, musiałby przyznać, iż wolałby nie prosić ich o żadną, nawet najmniejszą przysługę, chyba że w ostateczności. Ale nawet w przypadku konieczności zrobiłby to z niemałą niechęcią.
      Wycieczka do Tajlandii nie była przysługą, a prezentem, który młodzieniec otrzymał na tydzień przed świętami – na ich czas godziny pracy w korporacji znacznie się zmieniały na korzyść pracowników, którzy do swoich domostw mogli powrócić już około godziny piętnastej, w szczególnych przypadkach nawet o czternastej, a zadań do wykonania było mniej, więc właściciele mogli sobie na to pozwolić. Gdyby początkowy zamysł rodziców Chińczyka został zrealizowany, przebywaliby oni właśnie w tym samym luksusowym kurorcie, gdzie zatrzymał się ich syn i najprawdopodobniej odpoczywaliby w tym momencie nad rozległym basenem, ciesząc się chwilą odpoczynku od korporacji. Państwo Dong nie mogli sobie jednak pozwolić na wycieczkę razem z Sichengem, gdyż zostali zaproszeni na ważną kolację biznesową z właścicielami firmy, z którą współpraca niezwykle im się opłacała. 
     Gdyby była to chwila szczerości, młodzieniec powiedziałby wprost, że bardzo pasuje mu przebywanie w Tajlandii bez rodziców – nie kojarzył, kiedy konkretnie się to stało, ale w którymś momencie swojego życia zawodowego uznał, że bardziej odpowiada mu brak jakiegokolwiek towarzystwa niż konieczność spędzania czasu z innymi ludźmi. Może właśnie to doprowadziło do gwałtownego ochłodnienia jego kontaktów z rodzicami – nigdy nie zastanawiał się nad przyczynami tego zdarzenia. Po prostu któregoś dnia uświadomił sobie, że męczy go ich towarzystwo i najchętniej ograniczyłby spotkania z nimi do minimum.
     Sicheng podniósł się właśnie z wysokiego krzesła przy barze i po zabraniu z blatu zamówionego kilka minut wcześniej orzeźwiającego drinka o smaku owoców cytrusowych, skierował się w stronę jednego z licznych pustych leżaków. Odłożył napój na drewniane deski, którymi wyłożona była powierzchnia nieopodal basenu, odpiął guziki lekkiej koszuli i rzucił ją na ustawiony nieopodal stolik. Następnie wygodnie ułożył się na leżaku, podniósł wysoką szklankę ze swoim drinkiem, przez chwilę sączył go przez rurkę, aż w końcu zdecydował, że sprawi sobie króciutką drzemkę i przy okazji może opali się chociaż trochę. Odłożył więc napój na stolik, oparł na karku dłoń zgiętej w łokciu ręki i po zamknięciu oczu przez długą chwilę rozkoszował się przyjemną ciszą przerywaną jedynie od czasu do czasu dźwiękami czyichś rozmów lub odgłosem przelatujących nieopodal ptaków. 
     Obudził się kilkanaście minut później, gdy porywisty, lodowaty wręcz wiatr uderzył w niego, sprawiając, że momentalnie zrobiło mu się przenikliwie zimno. Niechętnie rozwarł powieki, po czym przeciągnął się niczym kot i nie kierując wzroku na stolik, odszukał ręką swoją koszulę, a następnie w mgnieniu oka ją założył. Przewiewny materiał nie sprawdzał się przy takim wietrze, więc zdezorientowany nagłą zmianą pogody młodzieniec podniósł się z leżaka i skierował w stronę przeszklonych drzwi wejściowych kurortu. 
     Nie udało mu się przejść nawet jednej trzeciej drogi, gdy zaobserwował niesamowite zjawisko – chmara ptaków, składająca się z ponad trzydziestu osobników przeleciała w popłochu kilka metrów nad jego głową, a następnie przemknęła ponad szklanym ogrodzeniem wydzielającym teren przy miejscu wypoczynkowym od rosnących w pobliżu drzew i już wkrótce zniknęła Sichengowi z oczu. 
Chińczyk poczuł ukłucie niepokoju, niepokoju przeszywającego dogłębnie, niemal sprawiającego ból z tego powodu, że nie sposób było zrozumieć, co stało się jego przyczyną. 
     Młodzieniec miał wrażenie, jakby kolejne wydarzenia działy się w spowolnionym tempie – usłyszał krzyk jakiejś kobiety, wrzeszczącej imię kogoś bliskiego, zobaczył, że nagle mnóstwo osób zaczyna biec w kierunku leżaków, a on sam tkwił w miejscu trącany przez wszystkich dookoła, nie mając bladego pojęcia, co się dzieje dookoła. 
     Po upływie kilkunastu sekund jego oczom ukazała się olbrzymia fala, wysoka na co najmniej piętnaście metrów, która właśnie zalała główny budynek kurortu i z zatrważającą szybkością kierowała się w stronę Sichenga. 
     Nie zdążył zareagować w jakikolwiek sposób. Ściana wody runęła na niego w ułamku sekundy. 

Mam nadzieję, że się spodobało
Mile widziane będą komentarze
Taeyeon :)

6 komentarzy:

  1. Powinnam się uczyć na chemię, ale w sumie to większość materiału już umiem, a kartkówkę mam w czwartek, więc dzisiaj mogę już sobie odpuścić. Czego się nie robi dla opowiadań xD
    Oblodzona nawierzchnia jezdni to istne zło, naprawdę.
    Też z chęcią zdecydowałabym się na krótką drzemkę, ale nie mogę. Życie jest takie nie fair.
    Jejku, ta końcówka. Skąd ty bierzesz taki pomysły na zakończenia, naprawdę.
    Życzę weny i chęci do pisania, czekam na jutrzejsze opowiadanie! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja codziennie XDD Zawsze znajdzie się coś ciekawszego od nauki 😅
      Przekonałam się o tym na własnej skórze, gdy kilka razy się przewróciłam, przechodząc przez pasy :') *spoko, przeżyłam :')*
      Ja bym się zdecydowała na długą. Bardzo, bardzo, bardzo długą 😏
      Dziękuję 🐻

      Usuń
  2. Przepraszam bardzo... Dlaczego zakończyłaś to tak beznadziejnie? Dlaczego zabiłaś? Dlaczego nie kazałaś mu uciekać?
    Ty wredny ludziu, dlaczego uśmiercasz ludzi? Pamiętasz moją reakcję, gdy powiedziałaś mi, że w tych opkach nie pojawi się Chanyeol? Teraz już nie czuję się pokrzywdzona, bo znając ciebie jego też byś zabiła...
    Opko fajne, tylko no ⬆... To było zuuuuueeeeee
    Czekam na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak możesz mnie oskarżać, ja tu tylko jestem autorką tego tekstuuuuuu 😥😭😢
      Ej, no bez przesady 😂😂😂 Bawisz się w #dramaqueen XDD??
      Dzięki 😏

      Usuń