wtorek, 22 maja 2018

TW #5 Stigma




Moment, w którym najlepszy przyjaciel okazuje się największym wrogiem.

    Trzynaście wilków. Początkowo w stadzie było ich właśnie tyle. I nawet gdyby Yifan starał się ze wszystkich sił, nie potrafiłby zapomnieć o tym, że w chwili rozpadu na dwie mniejsze watahy zostało ich tylko dwanaście. Myśl o tym jednym wilku nie dawała mu spokoju od ponad roku.
     Keran był dobrym dzieckiem. Jako najmłodszy w stadzie musiał znosić częste docinki starszych chłopaków, ale nigdy nie brał ich sobie do serca i odbierał je jako przyjacielskie przekomarzanie się. Yifan nie popierał jednak niemiłych uwag kierowanych do jego brata i mówił o tym otwarcie, toteż przyjaciele chłopaka, nie chcąc drażnić Bety, przestali zwracać się lekceważąco do najmniejszego z nich.
     Keran był przydatnym członkiem stada. Nie miał oporów przed wybieraniem się do miasta z zadaniami zleconymi przez Alfę i wręcz przeciwnie - bardzo cieszyły go piesze wędrówki po chodnikach pełnych ludzi, którzy przyglądali mu się z zaciekawieniem. Podobało mu się zainteresowanie, jakie wzbudzał wśród miejskich dziewcząt, ukradkowe spojrzenia lustrujące jego wysportowaną sylwetkę, wymieniane przez nie ciche komentarze, komplementujące jego pewny siebie uśmiech, wesoły błysk w oku, ostre rysy twarzy. Yifan jednak niechętnie zgadzał się na samotne wyprawy brata - wolał, gdy młodszy przebywał blisko niego, czuł się za niego odpowiedzialny i kochał go z całego serca - nie ulegało to wątpliwości.
     Keran nie zasłużył na śmierć. 
     Junmyeon, zdaniem Yifana, nigdy szczególnie nie troszczył się o jego brata. Nie interesowało go bezpieczeństwo nastolatka, nie pomagał mu tak, jak reszcie watahy. Młodszy chłopak ewidentnie działał mu na nerwy, ale nigdy nie powiedział na jego temat choćby jednego złego słowa. A przynajmniej Wu musiał przyznać, że nigdy takowego nie usłyszał z ust Alfy. Oczywiście, tak było przed niejasną sytuacją, która miała miejsce tamtego pamiętnego dnia.
     Beta został wysłany na rutynowy obchód po obrzeżach lasu, który odbywał z polecenia przywódcy stada każdego dnia, na kilkanaście minut przed zachodem słońca. Zadanie to bywało niezwykle monotonne, jednak Yifan przeważnie traktował je jako chwilę odpoczynku od ciągłego harmidru panującego w Grocie.
     Dobrze ci radzę, pilnuj tego swojego szczeniaka.
     Kruczoczarny wilk niemal podskoczył, słysząc to warknięcie w swoim umyśle - nie rozpoznawał głosu, który wypowiedział to zdanie, był on tak przesiąknięty nienawiścią i zniekształcony poirytowaniem,że Yifan z trudnością rozróżnił słowa. Ale bez wątpienia należał on do Junmyeona - jedynie Alfa miał moc telepatycznego przekazywania informacji pozostałym członkom. 
     Zdanie to zaniepokoiło Yifana na tyle, że zrezygnował z dokończenia obchodu i pobiegł czym prędzej w kierunku Groty. Wzdrygnął się, gdy na jego sierść spadły pierwsze krople deszczu - jeden z powodów, dlaczego Wu nie cierpiał jesieni.
     Nim dotarł do Groty, rozpadało się na tyle, że ledwie widział drogę przed sobą. Prawdopodobnie dlatego wpadł na Chanyeola i siłą rozpędu powalił wysokiego młodzieńca na podmokłą ściółkę. Yifan przemienił się w mgnieniu oka, pomógł swojemu najlepszemu przyjacielowi się podnieść i zdążył zadać mu tylko jedno pytanie, zanim w oddali rozległo się mrożące krew w żyłach, przenikliwe wycie wilka. Chwilę później zawtórowało mu kolejne, wydane przez inne zwierzę, lecz dochodzące z tego samego miejsca.
     Chanyeol nie był w stanie dokończyć zdania - Yifan zeskoczył ze wzniesienia, na którym stali, w locie przemieniając się w wilka i pobiegł z zadziwiającą prędkością w kierunku, z którego nadeszło wycie. Ku swojemu niezadowoleniu, przyjaciel nie mógł mu towarzyszyć - Alfa wydał Chanyeolowi jasny rozkaz pilnowania pozostałej w Grocie watahy pod jego nieobecność.
     Krople deszczu zamazały skutecznie wszelkie ślady na ścieżce, młody Wu nie wyczuwał również zapachu Junmyeona bądź Kerana. Czuł jedynie słodką, odurzającą wręcz woń kwiatów, co powinno było go zaskoczyć, gdyż w okolicy nie rosły żadne rośliny, które mogłyby pachnieć tak intensywnie.
     Yifan kierował się jedynie zmysłem słuchu - usłyszane podczas biegu piski wydawane przez zranionego wilka i wściekłe ujadanie silniejszego przeciwnika nawiedzały go później często w nocy.
     Gdy Wu dotarł na polanę, było już po wszystkim. Przez chwilę patrzył z niezrozumieniem na poszarpane zwłoki jakiegoś zwierzęcia, zakrwawioną sierść Junmyeona, który ledwie trzymał się na łapach. Ale potem spojrzał w oczy Alfy i zrozumiał.
     Keran był dobrym dzieckiem. Nie zasłużył na śmierć.

Mam nadzieję, że się spodobało
Mile widziane będą komentarze
Taeyeon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz