wtorek, 3 października 2017

Promise in the dark #1

Hejka :)
Napisałabym, że nie mam pojęcia, co zawrzeć w adnotacji, ale zakładam, że o tym już wszyscy wiecie :") Hmmm... Więc tak... Jadłam dzisiaj watę cukrową XD Pierwszy raz od dobrych kilku lat :") O, należy jeszcze wspomnieć, że to nie była moja wata cukrowa XDD Ale cóż, pomińmy ten nieistotny jakże szczegół xD 
Miałam chwilę czasu, więc uznałam, że mogę dokończyć ten rozdział *zaczęłam go pisać tak na początku sierpnia, ale never mind*, bo w sumie zostało mi przy nim najmniej pracy w porównaniu z innymi zaczętymi zamówieniami *eeehhh, kiedy ja będę mieć czas skończyć je wszystkie :")?*, więc czemu nie :") I oto w ten sposób na blogu pojawia się kolejny post B) #systematyczność_tak_bardzo :") Nooo... Ciekawe na jak długo XD Znaczy - w tym miesiącu mam już zaplanowane posty, więc raczej też będą systematycznie, a o listopadzie na razie myśleć raczej nie trzeba :")
Całe opowiadanie opiera się na "klimacie" "Igrzysk Śmierci" :)
Miłego czytania 

zamówienie dla Yuri Chan | Chanyeol | EXO | 2.134 słów

Każda minuta życia, każde zdarzenie nauczyło mnie jednego:
 nie warto się ani przyzwyczajać ani ufać
 Matthew McConaughey

     Słońce powoli zmierzało ku zachodowi, kryjąc się częściowo za pobliskimi wzgórzami, dzięki czemu uważny obserwator mógłby bez większych trudności dostrzec sylwetki dorosłych i starszej młodzieży wyraźnie odznaczające się na tle żółtych i pomarańczowych odcieni zdobiących nieboskłon. Oni sami nie mieli możliwości podziwiania piękna przechodzenia gwiazdy centralnej pod horyzont, gdyż musieli pracować w pocie czoła, by zebrać wyznaczoną przez Strażników Pokoju ilość warzyw, nim rozbrzmi sygnał oznaczający koniec ich zmiany tego dnia.
     W razie gdyby ilość skrzynek z zebranymi owocami lub warzywami nie zgadzała się z tą, którą oni polecili im zgromadzić, kilka osób zostałoby zabranych na rynek w centralnej części dystryktu, a tam straż zajęłaby się ich ukaraniem. W Jedenastce czyny tego typu, a mianowicie niewypełnianie poleceń Strażników Pokoju, uznawane były za niesubordynację, z którą należało walczyć. Do najczęściej stosowanych kar należała publiczna chłosta. Burmistrz Jedenastego Dystryktu bardzo pilnował, by surowo traktowano "winnych".

      Strażnicy Pokoju zaczęli przechodzić w pobliżu potężnych konarów drzew, by dać noktowizory osobom pracującym na wysokościach, gdzie nie docierało światło rzucane przez pochodnie. Gdy dotarli do miejsca, gdzie rosły jedynie jabłonie, Caroline już na nich czekała i po otrzymaniu niezbędnych do pracy okularów, założyła je, a następnie rozpoczęła wspinaczkę na drzewo. 
     Noktowizory, dzięki którym w tym momencie widziała wszystko mimo zapadających coraz szybciej ciemności, były jednym z najnowszych wynalazków przywiezionych wprost z centrum Panem, Kapitolu. Dostosowano je do pracy podczas nocnych zmian w ten sposób, że kolory widziane przez okulary wyglądały identycznie jak te, na które patrzyło się za dnia - koniec z dosyć rozmazanym obrazem prezentującym otoczenie jedynie w odcieniach zieleni lub bieli. Strażnikom Pokoju niezbyt podobała się konieczność rozdawania ich pracownikom - mieliby problem ze swoimi przełożonymi w Kapitolu, gdyby choćby jedna z par nie została im zwrócona. Dlatego też osoby próbujące przemycić okulary z noktowizorami poza obręb miejsca pracy były rozstrzeliwane od razu po wykryciu takiego podejścia. Nie miało znaczenia, kto i z jakich powodów usiłował je zabrać - ginął na miejscu.
     Caroline pracowała tego dnia na wieczornej zmianie przy zbieraniu jabłek. Jabłonie te zostały zmodyfikowane w kapitolińskich laboratoriach w ten sposób, aby osiągały dwukrotnie większą wysokość od najwyższych, zwykłych drzewek, a wydawane przez nie owoce dojrzewały w dużo krótszym czasie i zawsze miały idealny odcień krwistej czerwieni lub pistacjowej zieleni. Dziewczyna jako jedyna z grupy przydzielonej do tego zadania mogła zbierać jabłka z samych szczytów drzew ze względu na swoją niewielką posturę, gdyż słabe gałęzie, które załamałyby się pod naciskiem butów dorosłych osób, dobrze radziły sobie z utrzymaniem jej.
     Po upływie godziny Strażnicy Pokoju oznajmili koniec wieczornej zmiany i jeszcze raz przeszli przez cały teren podlegający ich "opiece", odznaczając na listach osoby, które wykonały swoją pracę do końca, a także zbierając noktowizory. Kiedy dotarli pod jabłoń, na której pracowała Caroline, dziewczyna poinformowała ich, że najpierw skończy zbieranie owoców z tego drzewa, bo zostało jej już bardzo niewiele. Straż po podzieleniu się kilkoma pytającymi spojrzeniami uznała najwidoczniej, że nie ma w tym niczego złego, więc zostawili ją samą, a sami poszli sprawdzić, czy na kolejną zmianę pojawili się wszyscy i dać im noktowizory. Zwykle zajmowało to jakieś pół godziny, więc dziewczyna zdawała sobie sprawę, że ma dokładnie tyle czasu na skończenie pracy przy tej jabłoni i nie będzie musiała wracać do tego podczas swoich kolejnych zmian. Na skrawku ziemi, do którego Caroline została przydzielona, jedynie ona mogła wdrapywać się tak wysoko, więc tak czy siak to ona musiałaby zebrać stamtąd jabłka.
     Właśnie rzucała do koszyka dwa, ostatnie owoce rosnące na szczycie tego drzewa, gdy usłyszała dźwięk stawiania ciężkich butów na niewysokiej trawie rosnącej pod jabłoniami - ich właściciel najwidoczniej nawet nie próbował się skradać, gdyż kilka razy dotarł do niej również odgłos łamanych gałęzi. Caroline podparła dłoń o pień i przechyliła się kilkanaście centymetrów do przodu, by zobaczyć postać, która właśnie wydała z siebie cichy jęk, podczas podciągania się na konar, a następnie zaczęła wspinać się na wyżej ulokowane gałęzie, mimo że po jej ekspresji można było bez problemu domyślić się, iż sprawiało jej to sporo trudności. 
     Dziewczyna opuściła pełen koszyk zebranych samodzielnie jabłek na przeznaczonej do tego celu linie i gdy upewniła się, że ten wylądował bezpiecznie na trawie, zsunęła się na niższe odgałęzienie jabłoni. Po wykonaniu kilkukrotnie tego manewru stanęła na jednej z najgrubszych gałęzi obok wyższego o dobre dwadzieścia pięć centymetrów młodzieńca ubranego w czerwoną, flanelową koszulę w kratę, sprane jeansy i trapery o karmelowym kolorze. 
     Chanyeol nie widział jej zbyt dobrze w słabym świetle rzucanym przez pochodnie, ale kiedy tylko pojawiła się obok niego, szeroki uśmiech rozjaśnił jego twarz o dotychczas ponurym wyrazie. Chłopak przeczesał palcami jasnobrązowe włosy, które wypadałoby przyciąć, gdyż zaczesane w grzywkę wpadały mu do oczu i miał zamiar poczekać, aż Caroline podejdzie do niego bliżej. Jednak dziewczyna nie ruszała się z miejsca, a kiedy zdjęła okulary z noktowizorami, które przy jaśniejszym świetle szatkowały jej obraz, szatyn został zmierzony ponurym spojrzeniem. Młodzieniec przysunął się więc do Caroline sam, a kiedy znajdował się niecałe kilkanaście centymetrów od niej, oparł rękę na pniu nad jej głową i czule ją pocałował. Gdy dziewczyna nie odwzajemniła tego gestu, odsunął się i posłał jej pytające spojrzenie.
- Skończyłeś już swoją zmianę? - zapytała przyciszonym głosem, mimo iż zdawała sobie sprawę z tego, że wszyscy Strażnicy Pokoju znajdowali się kilkaset metrów dalej przy ogrodzeniu oddzielającym tereny pracy od budynków mieszkalnych.
- Tak - odparł bez zawahania w głosie Chanyeol, ale Caroline doskonale wiedziała, że skłamał, gdyż wczorajszego dnia chłopak narzekał na to, iż jego zmiana ma trwać aż do dwudziestej drugiej. 
     Zdawała sobie sprawę, że młodzieniec ryzykuje życiem, by się z nią zobaczyć, ponieważ w części Jedenastego Dystryktu oddalonej od jej miejsca pracy o kilka kilometrów miał zajmować się załadunkiem skrzynek z warzywami i owocami do pociągów, które następnie jechały wprost do Kapitolu. Więc gdyby którykolwiek ze Strażników Pokoju zorientował się, że szatyn znalazł sposób, żeby wykręcić się od pracy bez wiedzy straży, a w dodatku zrobił to bez żadnego ważnego powodu, którym przykładowo mogłyby być poważne obrażenia w stylu złamania ręki lub nogi, Chanyeol zostałby surowo ukarany.
- Musisz wracać do pracy - stwierdziła stanowczo, ale chłopak zbagatelizował jej niepokój, odpowiadając, że nic mu nie będzie, gdyż Strażnicy Pokoju zajmują się teraz swoimi sprawami, więc nawet nie zauważą jego zniknięcia.
- Jutro dożynki - dorzucił jeszcze Chanyeol, będąc przekonanym, że to jeden z powodów, przez które koniecznie musiał zobaczyć się ze swoją dziewczyną tego dnia.
- Wiem - odpowiedziała Caroline głosem wyzutym z emocji, ale kiedy przeniosła spojrzenie na szatyna, ten od razu wyczytał z jej oczu, jak bardzo się boi losowania.
     Chanyeol objął ją ramieniem w talii, nie zdejmując drugiej ręki z pnia jabłoni, by nie stracić równowagi i nie doprowadzić również do upadku swojej ukochanej. Caroline wtuliła twarz w miękki materiał jego koszuli, a szatyn zaczął uspokajająco głaskać ją po włosach, starając się, by nie dostrzegła niepokoju, który nie opuszczał go już od kilku dni. Nie mógł znieść myśli o tym, że to właśnie jego Carrie mogłaby zostać wylosowana, by wziąć udział w Głodowych Igrzyskach, ale sytuacja dziewczyny nie należała do najlepszych, jeżeli porównać by ją z tą Chanyeola. 
     Oboje mieli po siedemnaście lat, więc był to przedostatni rok, w którym mogli uczestniczyć w walce na śmierć i życie ku uciesze mieszkańców Kapitolu. Jednak mimo tego samego wieku różnica w ilości karteczek z wypisanymi ich imionami oraz nazwiskami wrzuconych do szklanych kul była dosyć znaczna z powodu stanów majątkowych ich rodzin. Chanyeol mieszkał w bogatszej części Jedenastego Dystryktu, a jego rodzice byli jednymi z nielicznych lekarzy w tym miejscu, więc z powodu wysokich zarobków mogli oni zapewnić wyżywienie i wszystkie potrzebne do życia rzeczy sobie i swojemu synowi. Nie miał on więc konieczności zgłaszania się po astragale. Natomiast Caroline wręcz przeciwnie - jej rodzina nie należała do bogatych i często zdarzało się, iż cała trójka musiała zasypiać z pustymi brzuchami.
     W losowaniu trybutów, którzy musieli uczestniczyć w Głodowych Igrzyskach brały udział osoby od dwunastego do osiemnastego roku życia. Podczas pierwszych dożynek ich nazwisko pojawiało się na karteczce jedynie raz. Trzynastolatkowie dostawali dwa wpisy i tak dalej, aż do osiągnięcia pełnoletności. Jednakże każdy z uczestników losowania miał prawo wielokrotnie zgłaszać swoje nazwisko do losowania w zamian za astragal o wartości rocznego zaopatrzenia jednej osoby w zboże i olej. Liczba wpisów kumulowała się. Więc w tym roku nazwisko Caroline pojawiło się dwadzieścia osiem razy, podczas gdy to Chanyeola zostało starannie wypisane jedynie na siedmiu karteczkach. Chłopak miał czterokrotnie mniejszą szansę na to, iż to on będzie musiał wziąć udział w Głodowych Igrzyskach.
- Co jeżeli to ja zostanę wylosowana? - zapytała Caroline, odsuwając się od szatyna, by spojrzeć mu w oczy z wyraźnie dostrzegalnym niepokojem.
- Sądzisz, że byłbym w stanie puścić cię samą na arenę? - odpowiedział pytaniem młodzieniec z wręcz zaskakującą powagą, co sprawiło, że jego dziewczyna na chwilę oderwała wzrok od ciemnych tęczówek Chanyeola i pokręciła delikatnie głową, by wyrazić swoją dezaprobatę dla tego, co właśnie zasugerował jej chłopak.
- Nie miałbyś wyboru - odrzekła po chwili milczenia, podczas której jedynym dźwiękiem słyszanym przez nich był szmer liści poruszanych przez lekki, ciepły wiatr.
- Miałbym. Mógłbym się zgłosić na ochotnika. 
- A wtedy co? To tylko pogorszyłoby stan sytuacji - uświadomiła mu Carrie, przymykając na moment oczy, gdyż Chanyeol pochylił się w jej kierunku i oparł swoje czoło o to brunetki.
- Jeżeli to ty, nie daj, Boże, zostaniesz wylosowana, wiedz, że zgłoszę się na ochotnika i za wszelką cenę sprawię, że wygrasz te igrzyska i przeżyjesz. Obiecuję - powiedział młodzieniec, a następnie na długą chwilę złączył ich wargi, jak gdyby tym gestem chciał przypieczętować przysięgę i mimo że Caroline wiedziała, iż były to jedynie słowa rzucone na wiatr, jakaś jej cząstka nie mogła powstrzymać się przed delikatnym uśmiechem - Yeol wypowiedział te zdania w taki sposób, jak gdyby chciał jej przekazać, że jest dla niego całym światem.
- Brakuje nam jednej pary noktowizorów. - Chanyeol i Carrie wymienili się przelotnymi spojrzeniami i natychmiast przymierzyli się do zejścia z jabłoni, słysząc głośną rozmowę dwóch Strażników Pokoju, którzy nadchodzili w ich kierunku.
- Ta mała je ma. Pewnie już skończyła zbieranie, więc będziemy mogli je wziąć.
     Szatyn pomógł swojej dziewczynie zejść z drzewa, a następnie sam przysiadł na konarze i niezgrabnie z niego zeskoczył, jednak z powodu nogi zranionej podczas swojej zmiany przy załadunku pociągów do Kapitolu nie udało mu się bezboleśnie wylądować i niefortunnie przewrócił się, prawdopodobnie pogarszając stan rannej kończyny. Nie mógł powstrzymać się przed wydaniem z siebie stłumionego jęku, jednak gdy Caroline pomogła mu się podnieść z trawy, ignorując ból, szybkim krokiem przemierzył odcinek pomiędzy jabłoniami, a gęstymi krzaczkami malin, zza których, po pochyleniu się, był niewidoczny dla nadchodzących Strażników Pokoju.
     Caroline poczekała, aż członkowie straży dystryktu znajdą się w pobliżu, po czym oddała im noktowizory i lekko ukłoniła się na pożegnanie, po czym, wyprzedzając młodych mężczyzn o kilka kroków, skierowała się w stronę bramy wyjściowej z terenu pracy. Miała nadzieję, że Chanyeol wykorzysta te kilka minut, podczas których Strażnicy Pokoju oddadzą w ręce któregoś z pracowników ostatnią parę okularów i przydzielą im odpowiednie zadania, na opuszczenie swojej prowizorycznej kryjówki. Przypuszczała, że chłopak w jakiś sposób przedostanie się przez drugą z bram wyjściowych, która mimo tego, iż była już zamknięta o tej porze, stanowiła łatwiejszą przeszkodę do pokonania niż kilkumetrowy mur otaczający teren rozległego sadu. 
     Szczerze wątpiła, że tego wieczoru uda im się jeszcze spędzić razem czas, więc z niemałym rozczarowaniem skierowała się w stronę swojego domu, specjalnie wybierając dłuższą drogę, jak zawsze, kiedy chciała nad czymś porozmyślać - a tego dnia bez większego zastanawiania się mogła wymienić co najmniej kilkanaście spraw, które należałoby rozważyć przed jutrzejszymi dożynkami. Gdyby miała być szczera, stwierdziłaby, że w wyborze trasy pomogła jej również świadomość tego, jak obecnie musi wyglądać główny plac Jedenastego Dystryktu, przez który musiałaby przejść, by szybciej wrócić do znajomych czterech ścian - prawdopodobnie na niemal wszystkich budynkach, jak co roku, zawieszono jaskrawe sztandary przedstawiającego symbole Panem oraz Jedenastki, a także podobizny obecnego prezydenta. Natomiast kilka metrów przed ratuszem, na tak zwanym Placu Sprawiedliwości, z pewnością zajmowała teraz miejsce olbrzymia scena, na której ustawiono fotele, mównicę oraz dwie szklane kule, do których na godzinę przed losowaniem zostaną wrzucone karteczki z wypisanymi imionami oraz nazwiskami tegorocznych kandydatów do wzięcia udziału w Głodowych Igrzyskach. Caroline nie chciała widzieć tego wszystkiego wcześniej, niż było to konieczne.
     W niecałą godzinę udało jej się dotrzeć przed niewysokie ogrodzenia, oddzielającego teren należący do jej rodziny od własności sąsiadów. Brunetka, używając kluczyka ukrytego w miejscu, o którym wiedziała jedynie ona, a także jej rodzice, otworzyła bramkę, a następnie zamknęła ją za sobą i skierowała się na tyły domu, by nie budząc mamy, ani taty, dostać się do środka. Wyszedłszy zza rogu budynku, prawie wpadła na Chanyeola, który słysząc jej kroki, podniósł się ze schodów. Chłopak zignorował zaskoczenie na twarzy Caroline, wyraźnie widoczne w jasnym świetle rzucanym przez lampki z czujnikiem ruchu i bez słowa wyjaśnienia objął ją mocno ramionami.
- Nie musiałeś przychodzić - powiedziała po chwili Carrie, szepcząc.
- Wiem, że nie musiałem. Ale chciałem przyjść.

Mam nadzieję, że się spodobało
Mile widziane będą komentarze ^^
Taeyeon

4 komentarze:

  1. Uwielbiam watę cukrową!y
    Ooo, klimat 'Igrzysk Śmierci', brzmi ciekawie.
    Jejku, to urocze, że Chanyeol przyszedł do ukochanej i chce ją chronić. A ostatnia wymiana zdań jest taka słodka i kochana! Momentami aż mi smutno, że ja nikogo nie mam :')
    Ogólnie uwielbiam każdą twoją pracę, ale to wiesz, prawda?
    Życzę weny, chęci i czasu do pisania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też XDDD Może nie tak bardzo jak sernik *bez rodzynek, of course*, ale też bardzo lubię watę cukrową 🐰
      Może brzmi ciekawie, ale zobaczymy, jak wyjdzie XDDD
      Ale tylko momentami XD Więc nie jest źle :') Singielki, łączmy się XD
      Stale mi o tym przypominasz, za co naprawdę dziękuję 😁💕
      Dziękuję, nawzajem (💗🐰) i pozdrawiam 😁

      Usuń
  2. Ja nie jadłam waty cukrowej chyba z 7 lat :') W ogóle dawno nie jadłam nic słodkiego... Chociaż... Jadłam gofry na śniadanie... A skoro w gofrach jest cukier, to się chyba wliczają, co nie? XD
    Dostrzegłam mojego UB 😏 Tae kocham ciem 😏💝💞💟💖
    Co do konceptu 'Igrzysk Śmierci' jestem na tak 👍👌 Lubię takie klimaty XD
    Treść mnie zaciekawiła, czekam na więcej =^•^= Podejrzewam, że ona zostanie wybrana, a on zgłosi się na ochotnika, albo wręcz przeciwnie! Będzie stał z kamienną twarzą i pozwoli jej odejść, bo tak naprawde jej nie kocha 😱 O zgrozo 😱 Nie bierz pod uwagę drugiej opcji XD Pierwszej też nie XD Zbyt go kocham, żeby go stracić XD
    Weny kochana <3 Szczególnie na te moje pierdylion zamówień XDDDD A właśnie.... Jak tam Bubu? XD Dopisałaś już coś? XD Czy dalej leży i kwiczy? XD Hwaiting maknae! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, gofry to ewidentnie słodycze XDDD Dla mnie są zbyt słodkie, więc ich nie jadam, ale z tego, co mega często słyszę, Rim je mega lubi :')
      Mueheheheh, zobaczymy, jak to będzie w kolejnych częściach 🌚🌚🌚
      Dalej leży i kwiczy to genialne, niezwykle trafne określenie XDDD Postaram się to skończyć jeszcze w tym roku, ale wiesz, ja to ja XDDD
      Pozdrawiam 🐰

      Usuń