Hejka :)
OMG Ja żyję XD Taaaa... Też się dziwię. Z taką zaawansowaną zdolnością o robienia sobie krzywdy czymkolwiek to cud :")
W ogóle ostatni post był w Dzień Matki, to ten jest w Dzień Ojca XD A tak serio to przypadek :") Po prostu zepsuł mi się laptop wcześniej i nim został naprawiony, napisałam całość tego shota, więc zostało mi jedynie przepisanie go. Z góry przepraszam, jak są jakieś błędy, nie mam weny na sprawdzanie tego XD
Hehe, no więc zapytam z odrobinę złowieszczym uśmiechem, jak tam średnia ocen na koniec roku 'B)
A i wypadałoby Was poinformować, że postaram się skończyć zamówienia (a przynajmniej większą ich część) w te wakacje, bo... Bo wypadałoby :") Teen Wolfa też chcę skończyć w te wakacje, ale to to raczej po nocach xD
Miłego czytania
zamówienie dla Beautiful Killer | Xiao Luhan | Jedna noc w dziwnym mieście | 5.679 słów |
I żeglował z powrotem przez prawie rok
I wiele tygodni, i jeszcze jeden
dzień
Aż dotarł do swego pokoju, gdzie panowała noc
Zerknęła w kierunku stojącego w
rogu masywnego, staromodnego zegara, wykonanego z mahoniu. Wskazówki
przyozdobione wymyślnymi wyżłobieniami przedstawiającymi rośliny bliżej
nieokreślonych gatunków mieniły się złotawymi odbłyskami. Jednak w tym momencie
___ nie miała najmniejszej chęci na podziwianie kunsztownie wykonanych
przedmiotów, którymi niewielka przestrzeń pomieszczenia była zastawiona – a
trzeba przyznać, że takie wyposażenie wprawiłoby każdą osobę interesującą się
starociami w niemałe osłupienie.
Umeblowanie i udekorowanie miejsca,
w którym się znajdowała, z całą pewnością kosztowało fortunę – wydawać by się
mogło, że każdy najmniejszy szczegół – od położenia uschniętych już róż w
minimalistycznie ozdobionym malowidłami przedstawiającymi polne kwiaty wazonie,
aż do rozłożonych w artystycznym nieładzie, wartych krocie szczerozłotych
łańcuszków z mieniącymi się różnobarwnie szlachetnymi kamieniami.
Jednak w rzeczywistości nie
wszystko w pomieszczeniu było ustawione w taki czy inny sposób celowo – większość
przedmiotów z pewnością tak, ale położenie biżuterii zdecydowanie zostało przez
kogoś zmienione. I była to tak sama osoba, która właśnie stała w środku tej
uporządkowanej przestrzeni, wpatrując się w pozłacane wskazówki starodawnego
zegara, wybijające ten mimowolnie zapadający w ucho rytm: tik-tok, tik-tok.
Urządzenie właśnie wskazało, że
nastała godzina trzecia czterdzieści osiem – spóźniał się o kwadrans, co
właściwie nie zdarzyło mu się nigdy podczas swojego życia. Aż do chwili, kiedy
jego tętnice przestały transportować krew do komórek ciała, oddech powoli
cichł, a oczy wpatrywały się w punkt tuż nad jej ramieniem, nie będąc w stanie
go zobaczyć. Będąc bardziej precyzyjnym – do szesnastego listopada uprzedniego
roku. Ten jeden raz się spóźnił i zapłacił za to życiem.
Ledwie słyszalny odgłos stawiania
obuwia na wykładzinie za nią dał jej do zrozumienia, że nie znajduje się już w
pomieszczeniu sama, a Luhan opiera cały ciężar ciała na jednej nodze. Ułamek sekundy później wyczuła krew sączącą
się ze sporych rozmiarów rany na lewej łydce. Następnie zorientowała się, że
jego kostka też z pewnością nie prezentuje się najlepiej. Gdyby musiała
oddychać, z pewnością teraz wstrzymałaby oddech, a że nie miała takiej
konieczności, zamarła w bezruchu, starając się nie myśleć o rozpraszającym
zapachu posoki.
- Nie zaatakujesz mnie, kiedy
podejdę bliżej? – Jego mrukliwy szept nie pasował do tego miejsca tak bardzo,
że wydawał się wręcz abstrakcyjny, słabo związany z rzeczywistością, jakby
chłopak nie stał w maksymalnej odległości dwóch metrów od niej.
- Za kogo ty mnie masz? Nie
jestem Yifanem, żeby atakować każdą zranioną osobę, którą napotka na drodze –
odpowiedziała wyzywająco przyciszonym głosem, ale zdawała sobie sprawę, że
zdradził ją przyspieszony rytm serca.
W jej głosie kryła się również
nuta zawodu i oburzenia. Miała nadzieję, że pierwsze słowa jakie usłyszy
od młodzieńca po tak długim czasie,
kiedy to nie przybywały do niej żadne wiadomości na temat jego działań, będą
brzmiały zdecydowanie inaczej. Wystarczyłoby zwykłe „Tęskniłem”, ale przecież komuś pokroju Luhana taka wypowiedź nawet
nie przeszłaby przez głowę.
- W takim razie dlaczego nie
odwrócisz się w moją stronę? Przecież nie masz ochoty na moją krew, więc twoje
tęczówki nie zmieniły koloru, prawda? – zapytał niemalże kpiącym tonem. Nie
doczekawszy się odpowiedzi, co upewniło go, że jego przypuszczenia były trafne,
uniósł delikatnie jeden z kącików ust w grymasie, który mógł uchodzić za
półuśmiech.
Zjawienie się tuż przed nią nie
zajęło mu nawet sekundy – w jednym momencie znajdował się jakieś dwa metry za
___, a po chwili stał w tak bliskiej odległości, że przód jego podniszczonych
tenisówek ocierał się o buty wampirzycy, na której nie wydawało się to robić
wrażenia.
- Niepotrzebnie marnujesz moc na
szybsze przemieszczanie się. Równie dobrze mogłeś przejść te kilka kroków o
własnych siłach – skarciła go, jak za każdym razem, kiedy zdecydował się na
podobne postępowanie w jej obecności.
Jej wzrok wbity w posadzkę w
pobliżu ich butów był aż nazbyt znaczący i prawdopodobnie niepotrzebny, gdyż
oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że jej tęczówki mieniły się teraz
rubinową barwą. Z powodu spuszczonego spojrzenia jako pierwsze zauważyła, że
Luhan miał rozwiązane sznurówki.
- Niepotrzebnie strzępisz język
na nieprzynoszące efektów upominanie mnie – odpowiedział tymi samymi słowami,
których używał zawsze, gdy tylko przyszła jej do głowy myśl, żeby go upomnieć.
- Gdybyś w końcu zaczął mnie
słuchać, nie musielibyśmy ciągle przeprowadzać tej rozmowy – odrzekła ___,
podnosząc pełne wyrzutu spojrzenie na uśmiechającego się triumfalnie z powodu
koloru jej tęczówek chłopaka.
Jak za niemal każdym razem, gdy
widziała go po dłuższej rozłące, poczuła bolesne ukłucie w okolicach serca,
kiedy zobaczyła jego twarz – Tęczówki o tak ciemnym odcieniu, że nie sposób
było powiedzieć, w którym miejscu rozpoczynają się źrenice. Oczy okolone
długimi rzęsami, których pozazdrościć mogłaby mu nie jedna dziewczyna. Usta o
tak intensywnym odcieniu różu, że sama osiągnęłaby podobny efekt jedynie przy
użyciu szminki. Ciemnobrązowe, proste włosy, które należałoby przyciąć w
najbliższym czasie, ponieważ nierówne kosmyki najwidoczniej stale dawały mu o
sobie znać, wpadając wampirowi do oczu. Metr siedemdziesiąt osiem wzrostu,
długie nogi, dosyć szeroka klatka piersiowa, wyraźnie zarysowane mięśnie –
idealne proporcje, dodatkowo podkreślane przez ciemny tank top i czarne jeansy.
Był na tyle przystojny, że mógłby spotykać się z każdą dziewczyną w okolicy,
gdyby tylko chciał.
Tymczasem on wybrał ją –
dziewczynę ładną, ale nie w tak oczywisty sposób jak oszałamiająco piękna,
złotowłosa Catherine o perfekcyjnych rysach twarzy i figury, której
pozazdrościłaby jej nie jedna modelka.
- Nie mówisz mi tego ciągle! –
Zapomniawszy o konieczności mówienia szeptem, Luhan zaprotestował dosyć głośno,
odpowiadając na jej uważne, lustrujące go spojrzenie pierwszym od długiego
czasu szczerym uśmiechem.
- Mogłabym, ale wolałeś zniknąć
na… - zaczęła wyzywającym tonem, przyjmując wojowniczą pozę, którą wampir pamiętał
jeszcze z jej dziecięcych lat, ale najwidoczniej szatyn stwierdził, że kłótnie
powinni odłożyć na później i zasugerował to bardzo znacząco.
Pochylił się, kładąc dłoń na
policzku ___, po czym przycisnął wargi do tych dziewczyny, po chwili rozchylając
je językiem. Wampirzyca momentalnie zaangażowała się w pocałunek i wspięła się
na palce, żeby trochę wyrównać różnicę ich wzrostów. Nie musieli się od siebie
odsuwać, ponieważ nie potrzebowali zaczerpnąć powietrza jak ludzie, ale mimo
tego Luhan oderwał się od ___, żeby zaprezentować jej swój olśniewający
uśmiech, na który pozwalał sobie tylko w jej obecności. Dziewczyna już
otworzyła usta, żeby dokończyć wcześniej rozpoczęte zdanie, ale wampir nie
pozwolił jej na to, ponownie inicjując długi pocałunek. Po kilku sekundach szatyn
minimalnie odwrócił głowę w bok, nie odrywając warg od ust czarnowłosej, ale
najwidoczniej nie spodobało mu się to, co zobaczył, bo odsunął się od ___,
nagle poważniejąc.
- Osiem miesięcy i szesnaście
dni. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak długi to czas. Wszystko mogło się
zmienić. – Mimo iż również wyczuła obecność niezbyt chcianego w tej chwili
gościa za swoimi plecami, uznała, że musi powiedzieć to Luhanowi teraz,
ponieważ później może nie mieć ku temu okazji.
- Owszem – odrzekł chłopak bez
choćby cienia uśmiechu na ustach. Wpatrywał się nad jej ramieniem w postać
stojącą przy oknie i mierzył Yifana tak intensywnym spojrzeniem, jakby wyczytać
odpowiedź na wszystkie pytania, które dręczyły go przez ostatnie miesiące. –
Mogłaś w tym czasie o mnie zapomnieć. Ale jesteś tu ze mną. Czekałaś, więc mam
nadzieję, że nie związałaś się z Krisem. Nawiasem mówiąc, nie cierpię kolesia –
dodał, przy ostatnim zdaniu przestając mówić szeptem, co spowodowało, że w
rubinowych oczach Yifana pojawiły się wesołe rozbłyski.
- To twój najlepszy
przyjaciel - przypomniała mu wampirzyca,
zdając sobie sprawę, że teraz uwaga Luhana wróciła do dręczącej ich od dziesięciu
miesięcy sytuacji – nie widziała się z nim od ponad pół roku, ale od początku
była pewna, że chłopak od razu zaangażuje się w rozwiązywanie ich sporego
problemu i nie będzie za bardzo myślał o spędzaniu z nią czasu. Nie dziwiła się
mu. Gdyby chodziło o bliską jej osobę, z pewnością postąpiłaby identycznie jak
jej chłopak.
- Gdyby nim był, to wiedziałby,
żeby spóźnić się przynajmniej o pół godziny – powiedział dosyć chłodnym tonem
głosu, zaplatając ramiona na klatce piersiowej, ale jego oczy nadal próbowały
przejrzeć myśli Yifana – gdyby skupił się tylko trochę bardziej na użyciu mocy,
mógłby z łatwością dowiedzieć się wszystkiego bez marnowania czasu na zbędne
wypytywanie.
- Zawsze robiłeś problem, że się
spóźniam. Więc jestem punktualnie – rzucił w odpowiedzi blondyn i przejechał
językiem po dolnej wardze, przenosząc spojrzenie na poszarpaną łydkę
przyjaciela.
- Następnym razem, kiedy zechcesz
mi zaimponować, daj znać wcześniej – warknął zirytowany, że nie może przeczytać
myśli Krisa, co ponad osiem miesięcy temu udawało mu się bez najmniejszego
problemu. – Nauczyłeś się Blokady, co?
- Wydaje mi się, że po prostu ty
nie piłeś ostatnio krwi. Przecież gdybyś to zrobił, to uleczyłbyś sobie rany –
zauważył niezwykle rozsądnie, jak na młodego Wu przystało (po wyczuciu krwi
zdecydowanie nie uważał za konieczne używanie swojego rozsądku), a następnie
dotknął językiem kłów, które zaczęły się wydłużać, aż w końcu dotknęły jego
dolnej wargi, przebijając ją.
- Co z Zitao? – zapytał Luhan, w
końcu decydując się na poruszenie nurtującego go tematu i udając, że wcale nie
dostrzega oznak, że blondyn ma nieprzemożoną chęć go zaatakować.
- Zlikwidowali go – odpowiedział
Yifan zbolałym tonem głosu, przymykając powieki na dość długą chwilę.
Kiedy je otworzył, jego tęczówki
już nie mieniły się rubinową barwą. ___ zacisnęła zęby, kierując niepewne spojrzenie
w stronę swojego chłopaka. Nie mogła przewidzieć, jak zareaguje na coś, z czym
większość ich grupy nie była sobie w stanie poradzić. Luhan ani drgnął – nie
poruszył się nawet kącik jego ust, a powieki pozostawały rozwarte. Następnie
zadał pytanie, na które teraz bał się odpowiedzi.
- A Zhenni?
- Walczyliśmy o nią z Yixingiem,
do momentu kiedy lekarz prawie nie rozerwał mi szczęki. Jeżeli pytasz, czy
żyje, muszę cię niestety zawieść, bo nie mam pojęcia. Od momentu kiedy spal…
pozbyli się Tao, mają problem z Radą. Nie wpuszczają nikogo do budynku, a
zdajesz sobie sprawę, że dookoła jest bariera, której nie można przejść, nie
będąc zaproszonym. – Młody Wu przedstawił sytuację, w jakiej obecnie się
znajdowali, jednak po jego przelotnym zerknięciu w stronę ___ Luhan od razu
zorientował się, że istnieje jeszcze druga strona medalu, o której Yifan nie
wspomni przy jego dziewczynie, a najwidoczniej teraz streścił mu „oficjalną
wersję wydarzeń”. Nieznacznie skinął głową, aby dać mu do zrozumienia, że
porozmawiają o tym później.
- Udało wam się znaleźć ten
pierścień? – zapytał szatyn, kierując bardziej pytanie w kierunku wampirzycy,
ponieważ wydawało mu się dużo bardziej prawdopodobne, że to właśnie jej zostało
zlecone to zadanie, a nie aż nazbyt impulsywnemu Krisowi. Jedyną odpowiedzią,
jaką otrzymał, było przeczące pokręcenie głową. – Jesteście pewni, że go miała?
- Widziałem to na własne oczy,
więc albo ma go przy sobie, albo ___ nie przeszukała dokładnie tego
pomieszczenia – odrzekł blondyn, ze skrzyżowanymi ramionami opierając się o
ścianę w pobliżu sporych rozmiarów okna.
Był to nawyk, którego nie mógł się
pozbyć od dnia swojej śmierci – zawsze stawał w miejscu, gdzie miałby
najdogodniejsze miejsce do ucieczki.
Ciemne, nocne niebo nie oferowało wówczas żadnego oświetlenia, ponieważ
i księżyc, i gwiazdy zostały przesłonięte przez burzowe chmury, złowieszczo
gromadzące się nad miastem.
Kiedy wampir wspominał tę chwilę, zawsze najbardziej zwracał uwagę na
to, że na nieboskłonie nie było gwiazd. Przypominał sobie wtedy starą
opowiastkę, którą opowiadała mu w dzieciństwie siostra – jej główny przekaz
głosił, że tylko najgorsi złoczyńcy giną, kiedy niebo jest zasłonięte
nieprzeniknionymi chmurami, ponieważ gwiazdy to symbol nadziei. Ale tego dnia
ani jedna nie rozjaśniała ciemności – bo dla Yifana nie było nadziei.
Ciszy, która nagle zawisła nad światem, nie zakłócał nawet najmniejszy
szelest. Do momentu, kiedy odgłos kroków młodego Wu nie rozbrzmiał w całej
alei. Wracał ze spotkania, które planował tygodniami, nadal nie będąc w stanie
uwierzyć, że Catherine – najpiękniejsza dziewczyna w mieście, o której względy
starał się niemal każdy mężczyzną w mieście, przyjęła jego oświadczyny.
Wszyscy znajomi podpowiadali mu już wcześniej, żeby zdecydował się na
ten krok. Podawali liczne argumenty, między innymi wspominając, że jest jedyną
osobą, na widok której Cathy mimowolnie się uśmiecha, a kiedy tylko chłopak
pojawia się w jej towarzystwie, patrzy na niego, jakby nie widziała poza nim
świata. Yifan jednak nie mógł się na to zebrać, gdyż wydawało mu się, że on i
Catherine zbyt krótko są parą, żeby podejmować tak ważną decyzję. Jednak po
ponad dwóch latach uświadomił sobie, że dziewczyna znaczy dla niego tak wiele,
iż musi w końcu nad tym pomyśleć. I myślał kolejny rok, aż w końcu zdobył się
na odwagę.
Wracając myślami do tego wieczoru, Kris często zadawał sobie pytanie,
czy gdyby wówczas wybrał inną drogę powrotną do mieszkania, jego życie
wyglądałoby całkowicie inaczej. Wielokrotnie tłumaczył sobie, że jeżeli
zostanie zamordowanym było mu przeznaczone, to prawdopodobnie wcześniej czy
później i tak by do tego doszło. Tylko czy wtedy udałoby się mu powrócić na
świat pod postacią wampira?
Przeszedł niemal całą długość alei, kiedy nagle usłyszał niepokojące
dźwięki gdzieś na końcu drogi – początkowo nie mógł ich zidentyfikować, więc
postanowił nie zaprzątać tym sobie głowy i przyspieszyć kroku, żeby jak
najszybciej dotrzeć do swojego mieszkania. Przeszedł maksymalnie pięćdziesiąt
metrów do momentu, kiedy zorientował się, że coś zdecydowanie jest nie w porządku. Wydawało mu się, że odgłosy,
które wcześniej usłyszał, przybrały na sile – przypominały dźwięk rozdzierania
prześcieradła na kilka pasków.
Gdyby wtedy zatrzymał się i uciekł, prawdopodobnie uszedłby z życiem.
Ale przecież to był jedynie dźwięk rozdzieranego materiału, cóż w tym odgłosie
mogłyby być aż tak niepokojącego, żeby wziąć nogi za pas?
Dźwięk powtórzył się po raz ostatni i nagle wszystko ucichło. Ponownie
zapadła niczym nie zmącona cisza i jedynie odgłos kroków młodego Wu
rozbrzmiewał w alejce. W ułamku sekundy z trzaskiem zgasła pierwsza z licznych
latarni stojących w pobliżu. Blondyn spojrzał za siebie, ale nie dostrzegł
niczego niepokojącego, więc wrócił spojrzeniem do końca alei, wytężając wzrok.
Wydawało mu się, że dostrzegł sylwetkę jakiejś wysokiej postaci pochylającej
się nad czymś. Zgasła kolejna z latarni. Przeszedł kilka kolejnych kroków, żeby
nie stać w nieoświetlonej przestrzeni i wtedy postać podniosła głowę, po czym
skierowała twarz w jego stronę. Rubinowe tęczówki zabłysły w ciemnościach.
Blondyn otworzył szeroko oczy ze zdumienia i natychmiast rzucił się do
ucieczki. Postać za nim nie mogła być człowiekiem – w ciągu ułamka sekundy
pokonała dzielącą ich odległość i wbiła kły w szyję chłopaka. Z ust Yifana
wydobył się przenikliwy krzyk, jednak nim zdołał zrobić cokolwiek innego,
ociekająca krwią dłoń zacisnęła się na jego krtani. Ostatnią rzeczą jaką
pamiętał, była ta okropna świadomość, że nie może nic zrobić, żeby się uwolnić.
- Dlaczego nigdy nie bierzesz pod
uwagę swojej pomyłki, tylko zawsze obstawiasz, że to ja popełniłam błąd? –
ofuknęła go brunetka, jednak nie doczekała się odpowiedzi, ponieważ w tym
momencie cała trójka zamarła, usłyszawszy czyjeś kroki na schodach znajdujących
się dwa piętra niżej.
- Zatem ma go przy sobie. Zajmę
się tym – zaproponował z dość znaczącym uśmiechem Kris, odpychając się od
ściany, żeby podejść trochę bliżej drzwi. – Idźcie do reszty – polecił im, a
zdając sobie sprawę, że żadne z nich się nie ruszyło, odwrócił się do nich
przez ramię, prezentując krwistoczerwony kolor tęczówek. – Zostawcie to mi.
- Kris – zaczęła ___, ale widząc
morderczy błysk, który pojawił się w oczach blondyna, natychmiast ucichła i
podeszła do okna, w którym około godziny wcześniej własnoręcznie wybiła szybę.
- To twoja siostra – przypomniał
mu Luhan, podchodząc bliżej Wu, który w tym momencie zdecydowanie wyglądał, jak
gdyby coś go opętało.
- Przestała nią być ponad
dziesięć lat temu. Nie prosiłem ją, by wracała. Teraz nic nie stoi mi na
przeszkodzie, żeby ją zabić – powiedział zmienionym głosem, a widząc chłodne
spojrzenie swojego przyjaciela, dodał gardłowym warkotem: - Moja siostra to nie
Zhenni, Luhan.
Szatyn zmierzył go uważnym
spojrzeniem, uświadamiając sobie, jak bardzo przez te osiem miesięcy zmienił
się jego przyjaciel, ale nie odpowiedział nic na słowa Krisa i idąc w ślad za
___, zeskoczył z parapetu, lądując trochę chwiejnie z powodu rannej nogi w ciemnym zaułku cztery piętra niżej.
Kiedy stanął bardziej pewnie, ruszył przed siebie, wychodząc z uliczki, po czym
skierował się w lewo. Wyczuł na sobie przenikliwe spojrzenie wampirzycy
wcześniej, niż odezwała się, wyrażając na głos swoje wątpliwości.
- Nie będziesz w stanie jej
zobaczyć. Reszta nie chce mi niczego powiedzieć, ale ponoć mają plan, który
jutro wcielimy w życie. Już jutro, Luhan. Musisz poczekać tylko jeden dzień –
powiedziała brunetka, starając się zabrzmieć jak najbardziej przekonująco,
jednak wampir nie zatrzymał się ani na chwilę, w dalszym ciągu stawiając na
chodniku kroki, które musiały go sporo kosztować, biorąc pod uwagę stan jego
lewej nogi.
- Ten jeden dzień może przesądzić
o jej losie, ___. Nie mogę pozwolić, żeby postąpiono z nią jak z Zitao – odrzekł Luhan, odwracając się do
swojej dziewczyny przez ramię. – Jedyny raz kiedy Zhenni mnie potrzebowała, nie
było mnie przy niej, podczas gdy ona pozostała tu dla mnie przez cały ten czas.
- Jeżeli musisz, to idę z tobą –
stwierdziła stanowczo wampirzyca, podbiegając do chłopaka, aby zrównać z nim
krok.
- Nie możesz i doskonale zdajesz
sobie z tego sprawę, nieprawdaż? Idź do reszty i wytłumacz im, dlaczego się nie
zjawiłem. Powinniśmy wrócić w przeciągu kilku godzin.
- „Powinniśmy”? – zauważyła
natychmiast brunetka, sprawiając, że Luhan uznał za konieczne zatrzymanie się
na moment.
- Yifan wie, gdzie ona jest. Musi
ze mną pójść – wytłumaczył chłopak, a dosłownie kilka sekund po wypowiedzeniu
ostatniego zdania zjawił się przy nim wspomniany wcześniej wampir z
ociekającymi krwią kłami wyeksponowanymi w triumfalnym uśmiechu i podstarzałym
pierścieniem z czarnym, połyskującym kamieniem szlachetnym rozmiarów orzecha
laskowego.
- Idź do reszty – poparł
przyjaciela Wu, a gdy ___ posłała mu chłodne spojrzenie, szybkim ruchem dłoni
otarł cieknącą mu po podbródku krew i odwrócił się w stronę Luhana, dodając: -
Najpierw musisz zapolować. Masz zbyt małą moc, żeby uleczyć sobie rany, a co
dopiero, aby dostać się do perfekcyjnie strzeżonego budynku z przeszło setką
wampirów wewnątrz.
- Przedyskutowałeś tę kwestię ze
starym Zhangiem? Są jakiekolwiek szanse, że w ten sposób przeżyje? – dopytał
Luhan dla upewnienia, a kiedy Wu nieznacznie i niezbyt chętnie skinął
twierdząco głową, natychmiast przybrał zdecydowany wyraz twarzy, który
zasugerował blondynowi, że ma zamiar zrealizować pomysł, na który wpadli starsi
członkowie ich grupy.
Stali właśnie w sporej odległości
od szpitala, w którym grupa lekarzy-wampirów przeprowadzała niezbyt humanitarne
eksperymenty na swoich pobratymcach, ale w końcu nie mieli do czynienia z
ludźmi, więc nie musieli przeprowadzać humanitarnych
eksperymentów. Czas oczekiwania na wiadomość od Yixinga spędzili na
przedstawianiu sobie nawzajem tego, co udało im się odkryć o sytuacji, w której
znajdowała się siostra Luhana i sposobom jej zaradzenia.
Xiao był wampirem od prawie roku
i zaledwie po miesiącu odkrył, jak cholernie trudne jest życie, które powinien
wieść bez żadnych większych zmartwień. Teoretycznie rzecz biorąc, powinien
czerpać same korzyści ze swojej nieśmiertelności. W miejscu, gdzie mieszkał,
nie pojawiali się nawet łowcy wampirów! Czegóż więcej potrzeba przeciętnemu
wampirowi do szczęścia? Krwi. A tej było aż nadto, ponieważ w mieście pojawiało
się od groma przestępców, więc każdy ich posiłek policja uznawała za sprawkę
któregoś z nich.
Jednak po przemienieniu w wampira
Luhan ani przez moment nie mógł cieszyć się pełnią swego nieśmiertelnego życia.
Ponad miesiąc trwało znalezienie dla niego amuletu z kryształem, który
umożliwiałby mu poruszanie się na zewnątrz ciemnej piwnicy bez obawy, że
zostanie spalony przez światło słoneczne. Natomiast kiedy już ___ przyniosła mu
ten przedmiot, dowiedział się od Yifana, że w mieście pojawił się wampir
zarażony jakimś okropnym wirusem, który powodował śmierć każdego, którego
organizm nie był w stanie odeprzeć ataku chorobotwórczych patogenów. W
nielicznych przypadkach układ odpornościowy zaczynał wówczas wytwarzać komórki,
których zadaniem było zidentyfikowanie i zniszczenie wszystkich ciał obcych, jednak
proces ten zajmował niezwykle długi czas i zarażony w każdym momencie mógł zginąć.
Kilka godzin później na spotkaniu, gdzie zebrała się cała gromada
wampirów mająca swe mieszkania w tym mieście, aby udać się na wspólne
polowanie, zauważono brak Zitao oraz najmłodszej uczestniczki zgromadzenia.
Zbagatelizowano to, ponieważ chłopak miał w zwyczaju ciągłe spóźnianie się, a
dla dziewczyny jeszcze nie znaleziono amuletu pozwalającego poruszać się przy
świetle słonecznym, więc zachowywała się niezwykle ostrożnie względem
wychodzenia na zewnątrz. Postanowiono
rozpocząć łowy bez nich. Wiadome im było, że bez problemu odnajdą
któregokolwiek z nich po zapachu, gdyby tylko mieli taką ochotę.
Huanga znalazł stary Zhang, a będąc bardziej precyzyjnym, nie tylko Tao
został przez niego odnaleziony. Siostra Luhana, Zhenni, również padła ofiarą
zarażonego wampira.
Wybór młodej Xiao jako ofiary niezbyt zdziwił starszych członków grupy,
ponieważ dziewczyna miała zaledwie szesnaście lat, a w wampira została
przemieniona z własnej woli niecały tydzień przed atakiem, więc nie miała szans
na obronienie się przed bardziej doświadczonym osobnikiem. Wszyscy zdumiewali
się nad tym, że ugryziony ponad siedem lat wcześniej Zitao nie poradził sobie w
walce.
Starsze wampiry zszokował sposób, w jaki okrutnie potraktowano ich
sprzymierzeńców – ich gardła zostały niemal doszczętnie rozszarpane. Mogło to
oznaczać, że zarażony wampir jest zadziwiająco szybki i potrafi bez
najmniejszych problemów poradzić sobie z każdym przeciwnikiem lub to, iż miano
do czynienia z osobnikiem, którego główna
moc polegała na obezwładnianiu ofiar – wtedy nie mieliby szans w otwartej
walce.
Wniosek nasuwał się ten sam niezależnie od tego, która opcja
odpowiadała rzeczywistości: nosiciel wirusa stanowił śmiertelne zagrożenie i
dla krwiopijców, i dla zwykłych ludzi.
Podczas pospiesznie zorganizowanej narady postanowiono niezwłocznie
poinformować o wszystkim przedstawiciela Rady z pobliskiego miasta. Dzięki
specjalnej umiejętności Krisa – lataniu, wiadomość została przekazana błyskawicznie.
Wampir, po którego posłano młodego Wu, zjawił się w mgnieniu oka, korzystając z
mocy teleportacji.
Cała akcja została przeprowadzona w przeciągu maksymalnie trzech minut,
podczas których Luhan razem z ___ przebywali na drugim końcu miasta. Szykowali
się do ataku na przechadzającą się samotnie po parku dziewczynę, która
najwidoczniej czekała na kogoś, z kim się umówiła. Nigdy nie dowiedziała się,
czy nie została wystawiona, a Xiao nie zdecydował się na zaczekanie w tamtym
miejsc, więc również nie miał pojęcia, czy tej nocy ktoś nie odnalazł jej
ciała.
Luhan był pełen sił, jak nigdy dotąd i chciał jakoś spożytkować tę
energię, jednak uznał za właściwe powrót do reszty grupy, aby dowiedzieć się,
czy zaplanowali coś, co będą robić po skończonym polowaniu. Przystanął więc w
miejscu, chcąc ustalić, gdzie znajduje się pozostała część wampirów i dopiero
wtedy zwrócił uwagę pochodzący gdzieś z oddali znajomy zapach krwi. Po
kilkusekundowym zastanowieniu zrozumiał, do kogo owa krew należy.
Bez słowa wytłumaczenie skierowanego do zdezorientowanej ___ pomknął
przed siebie, korzystając z mocy, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu,
gdzie coś złego przytrafiło się Zhenni. Intensywny zapach dał mu do
zrozumienia, jak okropnie musiała zostać zraniona jego ukochana siostra, ale to
właśnie dzięki niemu udało mu się dotrzeć do mieszkania starego Zhanga bez
zbędnego błądzenia.
Oboje ranni zostali ułożeni na panelach w salonie, z których
pośpiesznie zdjęto dywan, rzucony teraz niedbale w kącie. Nie poruszali się, a
z ich szyi obficie ciekła krew o nieprzyjemnym dla oczu burgundowym kolorze.
- Co się stało? – zapytał wówczas zdezorientowany, wlepiając zszokowane
spojrzenie w rany Zhenni i Zitao, nadal nie rozumiejąc powagi sytuacji, o
której powinna zaalarmować go obecność członka Rady, posępne miny starszych
wampirów z grupy i z trudem powstrzymywane łzy Yifana.
- Co się stało? – powtórzył, robiąc krok w kierunku dywanu, na co
stojący najbliżej poszkodowanych mężczyzna z Rady syknął na niego, ukazując
dwukrotnie dłuższe niż u przeciętnego wampira kły.
- Czemu nic nie robicie!? Dlaczego ich nie ratujecie!? – wykrzyknął
histerycznym tonem głosu, dopiero teraz przypominając sobie słowa Wu – „Słyszałem
pogłoski, że w mieście pojawił się zarażony wampir. Musimy powiadomić resztę na
najbliższym spotkaniu.”
- Nie możecie pozwolić im umrzeć! – warknął wręcz zwierzęcym tonem,
przy użyciu mocy w ułamku sekundy klęcząc przy niemal rozszarpanej szyi
siostry. Natychmiast został odepchnięty przez członka Rady, który gestem dłoni
nakazał komuś go wyprowadzić.
- Luhan, uspokój się! – skarcił go stanowczym tonem głosu ojciec
Yixinga, ale chłopak przerażony samą myślą o stracie siostry nie był w stanie
zachować spokoju w takiej sytuacji.
- Zhenni! Musicie ją ratować! – wrzeszczał dalej, mimo że Kris już
odciągał go siłą z pomieszczenia.
Luhan szarpał się i wbijał kły w jego ramię, byleby tylko się uwolnić,
ale blondyn w mgnieniu oka uleczył ranę, nawet nie pisnąwszy z bólu i ani na
moment nie poluźnił chwytu.
- Luhan, będzie dobrze – zapewnił uspokajającym tonem Wu, kiedy już
znaleźli się przed budynkiem, gdzie po ataku przetransportowano Zhenni i Zitao.
- „Będzie dobrze”!? – wykrzyknął jego przyjaciel, stając tuż przed nim.
Jego rubinowe oczy odbijały światła pobliskich latarni, wpatrując się z
mieszaniną wyrzutu i niedowierzania w poważną twarz Yifana.
– Zabiłeś ich, Kris! Nie przekazałeś informacji o tym zarażonym
wampirze, a teraz pozwolisz im zginąć!? – gorączkował się nadal Xiao, nawet nie
zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo jego słowa ranią blondyna, który
przecież też cierpiał z powodu ataku na swojego przyszywanego brata i
przyjaciółkę.
- Nie masz prawa obwiniać mnie o ich stan! – wrzasnął Kris, łapiąc
Luhana za materiał koszuli i popychając go na ścianę. – Ten ważniak z Rady
znajdzie sposób, żeby ich uratować. Luhan, z twoją siostrą będzie wszystko w
porządku, rozumiesz!? – zawołał, łapiąc przyjaciela za ramiona i przyszpilając
go tym samym do muru budynku, ponieważ ten wyglądał, jakby miał ochotę
rozszarpać go na kawałki.
- Dlaczego miałbym ci uwierzyć!? – krzyknął Xiao, obnażając kły we
wściekłym wyrazie.
- Bo zaufałeś wszystkim, Luhan! Skoro z taką łatwością przyszło ci
powierzenie życia w ręce nieznajomych, dlaczego nie możesz uwierzyć mi?
Szatyn posłał mu mordercze spojrzenie, odepchnął wyższego wampira i
trzaskając drzwiami tak głośno, że aż zatrzęsły się szyby w oknach, wszedł do
budynku, aby przekonać się, co Rada ma zamiar zrobić z jego siostrą.
Yifan odprowadził go niedowierzającym spojrzeniem pełnym rozczarowania,
a następnie postanowił się na coś przydać. Wspiął się więc po rosnącym tuż przy
domu starego Zhanga drzewie niczym kot i zgrabnie przeskoczył na dach
posiadłości. Nie minęła nawet minuta, a on już kierował się w stronę sąsiednich
miast, aby powiadomić również tamtejszych członków Rady o powodującym
śmiertelne zagrożenie nosicielu wirusa. Nie chciał mieć na sumieniu kolejnych
wampirów.
Dzień, w którym Zhenni i Zitao
zostali zarażeni wirusem, był ostatnim momentem, kiedy Luhan i Kris widzieli
swoje rodzeństwo. Obydwoje zostali przetransportowani jeszcze w nocy ataku przez
członków Rady na oddział podjęty ścisłej kwarantannie w strzeżonym wszelkimi
możliwymi sposobami szpitala.
Wykorzystywano go głównie do
przeprowadzania eksperymentów na chorych ludziach lub do prób wyleczenia istot
nadprzyrodzonych, które same nie potrafiły uporać się ze swoimi
dolegliwościami.
Rada uznała, że szanse na
pokonanie wirusa przez młodą Xiao i Huanga są dosyć spore, ponieważ jako, że
żadne z nich nie zginęło od razu po dostaniu się wirusa do ich organizmów,
wiadome było, że i dziewczyna, i chłopak mają układ odpornościowy, który
poradzi sobie z wytworzeniem przeciwciał. Przewidywano, że będzie to niezwykle
powolny proces, więc Rada ustaliła, że jeżeli nie wyzdrowieją w przeciągu
kolejnego roku, będą musieli zostać zlikwidowani, by, nie daj, Boże, nie
rozprzestrzenić śmiertelnej choroby wśród wampirów.
Następnego dnia Luhan
posłuchawszy rady starszych członków ich miejscowego zgromadzenia wampirów,
postanowił udać się w podróż, aby odnaleźć najlepszych lekarzy-krwiopijców i
dowiedzieć się, w jaki sposób może uratować siostrę i przyjaciela od,
wydawałoby się, że nieuchronnej śmierci.
- Luhan, rozumiem, że czujesz się
odpowiedzialny za stan Zhenni, ale nie powinieneś zgadzać się na tę opcję.
Powiedziałem ci o tym tylko dlatego, że wydaje mi się, iż jestem ci to winny,
ale, Luhan… - zaczął Yifan, kiedy po zaciętej minie Xiao zrozumiał, że ten ma
zamiar zrealizować przygotowany przez resztę grupy plan.
Przyjaciele nadal czekali na
wiadomość od Yixinga, który miał wprowadzić ich jak najmniej niebezpieczną
drogą do budynku, gdzie znajdowała się siostra szatyna.
- Yifan, odpowiedz mi tylko na
jedno pytanie – poprosił nad wyraz spokojnym tonem głosu niższy wampir, co
sprawiło, że Kris przygotował się w duchu na pytanie, które spodziewał się
usłyszeć już wcześniej. – Czy gdybyś wtedy wiedział, że możesz uratować Zitao,
zrobiłbyś wszystko, żeby przeżył?
- Luhan, ja… - zaczął młody Wu,
ale zdawał sobie sprawę z tego, że żaden z jego argumentów nie przekona Xiao,
bo w rzeczywistości to pytanie nie musiało zostać zadane – oboje znali
odpowiedź.
- Tak czy nie, Kris? – uciął
nieznoszącym sprzeciwu tonem, zwracając twarz w stronę Krisa, który nie zawahał
się ani przez chwilę, odpowiadając na pytanie.
- Musiałbym.
- Więc rozumiesz, że ja też muszę
spróbować wszystkiego, żeby uratować Zhenni.
- A co z ___? Pomyślałeś, jak ona
się poczuje, kiedy…?
- A ty, Kris? Myślałbyś o tym, w
jakiej sytuacji znalazłaby się Catherine, gdybyś wtedy wiedział, w jaki sposób
ocalić Tao? – zapytał Luhan, ale Wu nie miał zamiaru nawet rozmyślać tej kwestii,
a co dopiero brać pod uwagę, co wówczas stałoby się z jego narzeczoną –
postanowili, że przełożą ślub do momentu wyzdrowienia brata wampira.
- Ta rozmowa nie ma sensu –
osądził po chwili, kiedy telefon w jego dłoń dał znać, że blondyn otrzymał
wiadomość od Yixinga.
- Więc nie próbuj mnie przekonać,
że nie powinienem tego zrobić. Już podjąłem decyzję.
- Yixing napisał mi wiadomość, że
teren jest chwilowo czysty – powiadomił Yifan
swojego przyjaciela od razu po odczytaniu SMSa od młodego Zhanga.
- Idziemy – stwierdził bez chwili
zastanowienia Luhan i używając mocy, która zregenerowała się po kilkuminutowym
polowaniu i pozwoliła mu na uleczenie rannej lewej nogi, w mgnieniu oka znalazł
się przed tylnymi drzwiami budynku.
Nie musiał się obracać, żeby
wyczuć obecność Krisa tuż za swoimi plecami. Kiedy Xiao miał już dopytać
młodego Wu, czy na pewno podeszli pod dobre drzwi, ponieważ Yixing zbyt długo
się nie pojawiał, te otworzyły się szeroko i stanął w nich nieznajomy mężczyzna
ubrany w fartuch lekarski.
Brat Zhenni rozwarł delikatnie
wargi, wpatrując się w zdumieniu w przyglądającemu mu się facetowi, ale ten
jedynie przesunął się trochę bardziej i zaprosił ich do środka, dzięki czemu
obaj przybyli mogli pokonać oddzielającą ich od wnętrza niewidzialną barierę i
dostać się do środka.
- Kim ty…? – zaczął szatyn, nadal
lustrując mężczyznę zdziwionym spojrzeniem.
Kris umówił się z Yixingiem, że
to on wprowadzi ich do środka, a tymczasem wysłał w tym celu nieznajomego,
który w tym fartuchu lekarskim wyglądał zdecydowanie podejrzanie.
- Minęło osiem miesięcy, a ty już
przyjaciela nie pamiętasz. Przypominam ci, że mam moc przybierania dowolnego
kształtu – odpowiedział głosem Laya mężczyzna, na co Luhan od razu uświadomił
sobie swoją głupotę.
Przywitał się z młodym Zhangiem,
pozwalając, by ten prowadził dopiero przybyłą dwójkę niezbyt często używanymi
korytarzami, które umożliwiłyby im dostanie się do sali zajmowanej przez
Zhenni. Yifan wytłumaczył Xiao, że wybrali właśnie tę noc z powodu zebrania
członków Rady i wampirów-lekarzy, o którego wyznaczonej dacie dowiedział się
syn najstarszego krwiopijcy w mieście.
Yixing, jak dowiedział się
wcześniej Luhan, w rzeczywistości nie brał udziału w bijatyce, która rozegrała
się w szpitalu niecałe dwie godziny po pozbyciu się przez radę Zitao. Wu miał
za zadanie odwrócić uwagę wszystkich lekarzy od oddziału, na którym pozostała
umierająca wampirzyca, aby Lay mógł się tam dostać i (używając eufemizmu) „usunąć
na zawsze” stale dyżurującego tam mężczyznę, a następnie przybrać jego postać.
A że Yifan wręcz kipiał nienawiścią do pracowników tego budynku i pragnął
pomścić swojego brata, wdał się w poważną bójkę z pierwszymi nieśmiertelnymi,
których napotkał na drodze. Kilku z nich udało mu się poważnie zranić, jeszcze
kilku innym rozdarł gardło zębami, ale w końcu w szpitalu rozeszła się
wiadomość, że w północnym skrzydle szaleje młody wampir, wybijając ich
najlepszych lekarzy. Skupił na sobie uwagę wszystkich pracowników budynku,
którzy natychmiastowo rzucili się w jego stronę, aby unieszkodliwić blondyna,
ale ten ogarnięty chęcią zemsty nie poddał się bez walki, dzięki czemu Yixing
zyskał dużo więcej czasu, niż potrzebował. Kris opuścił szpital, jak gdyby
nigdy nic w momencie, kiedy wyczuł obecność Catherine gdzieś w pobliżu.
Natomiast Lay pozostał w tamtym
miejscu, podając się za lekarza dyżurującego oddział Zhenni i zbierając
wszystkie informacje, które mogłyby pomóc ustalić reszcie, w jaki sposób da się
uratować dziewczynę.
- Stan twojej siostry się pogarsza,
Luhan – ostrzegł szatyna młody Zhang, kiedy bez większych komplikacji udało im
się dotrzeć przez przed pomieszczenie oddzielone od reszty budynku
wyróżniającymi się, żelaznymi drzwiami, do których przejścia niezbędne było
podanie kilkucyfrowego kodu.
Wyjawiono go jedynie lekarzom od
czasu do czasu wchodzącym do środka, a że w ich skład wchodził również lekarz
dyżurujący, pod którego podszywał się Yixing, jemu również zdradzono, jakie
liczby powinien wystukać – wcześniej musiał spotkać się z kpiącymi spojrzeniami
kilku przełożonych, którzy uznali, że jest idiotą, jeżeli zapomniał kodu.
- Słyszałem już o tym – uciął
rozmowę Luhan, wlepiając w Laya wyczekujące spojrzenie, gdyż ten zatrzymał się
przed mechanizmem do podania kodu i odwrócił twarz w jego kierunku.
- Jest tak źle, że Rada zezwoliła
na spalenie jej razem z wirusem – kontynuował, a widząc, że również ta
wiadomość najwidoczniej była znana bratu zarażonej, dodał: - Nawet jeżeli
poświęcisz się dla niej, Zhenni ma minimalne szanse na przeżycie. Wirus zbyt
długo ją wyniszczał.
- Jeżeli jest choćby najmniejsza
szansa, że uda się jej przeżyć, zrobię wszystko, żeby jej to umożliwić.
Otwieraj te drzwi, albo nie ręczę za siebie, Zhang.
Kod został wpisany, a żelazne
drzwi rozsunęły się, ukazując im stojącego w wojowniczej pozie mężczyznę,
ubranego w strój przedstawiciela Rady i maskę zasłaniającą połowę twarzy, która
nie zakrywała jedynie połyskujących na rubinowo tęczówek. Yixinga zdawało się
to nie dziwić, więc ani Wu, ani Luhan nie zareagowali w jakikolwiek sposób i w
tej sytuacji zdali się na Laya. Wampir zdjął maskę, odrzucając ją gdzieś za
siebie i wtedy Xiao uświadomił sobie, że już wcześniej widział tę twarz i
bynajmniej nie miał z nią przyjemnych wspomnień – to właśnie on zabił Luhana,
ponieważ uznał za zbyt niebezpieczny jego związek z wampirzycą.
Luhan znał ___ od najmłodszych
lat, ponieważ ich mamy były bliskimi przyjaciółkami, więc stale spotykały się
ze sobą, zabierając ze sobą dzieciaki. Później rodzicielka dziewczyny zmarła, a
ona sama musiała przeprowadzić się do ojca, który pracował na drugim krańcu
Chin. Gdy wróciła, pierwszą znajomą osobą, na którą wpadła, był właśnie młody
Xiao. Widząc ją, oniemiał, ponieważ wcześniej dowiedział się od matki, że
ojciec ___ powiadomił ją, iż ta została znaleziona martwa, a jej pogrzeb
odbędzie się w przeciągu kilku dni. Dziewczyna przerażona, że szatyn może
rozpowiedzieć w okolicy, że widział, jak biegła nocą przez miasto, obiecała, że
wszystko mu wytłumaczy, ale musi jej dać czas. I dotrzymała obietnicy, co
później spowodowało śmierć chłopaka.
- Nie wiesz, na co się decydujesz
– stwierdził mężczyzna, który został wtajemniczony w plan jakąś godzinę
wcześniej, kiedy Kris poinformował Yixinga, że Luhan podjął decyzję.
Wampir z Rady był im potrzebny,
ponieważ tylko osoba o wyższym wykształceniu mogła powiedzieć im, czy organizm
Xiao posiada zdolność do wytworzenia przeciwciał, które mogłyby uchronić go
przed śmiercią.
Teraz, gdy brat Zhenni zdawał
sobie sprawę, że jego układ odpornościowy nie podejmie walki z wirusem,
mężczyzna poczuł szacunek do młodego wampira, który mimo wszystko zdecydował
się na oddanie niezbędnej do przeżycia ilości swojej krwi, a następnie na
ugryzienie siostry i wyssanie z niej tej skażonej wirusem.
Kilka godzin później dziewczyna
otworzyła oczy, a rozglądając się z przerażeniem dookoła, odkryła, że znajduje
się w swoim mieszkaniu, a światło wpadające do pomieszczenia z powodu braku
zasłon nie robi jej krzywdy z powodu połyskującego na palcu pierścienia. Nie
zwróciła na niego większej uwagi, mimo że widziała go po raz pierwszy i
próbowała odpędzić z myśli wspomnienie okropnego koszmaru, który, jak się jej
wydawało, trwał w nieskończoność.
Pod koniec dnia dowiedziała się,
że to nie był koszmar.
Mam nadzieję, że się spodobało
Mile widziane będą komentarze
Taeyeon
Wow! Genialne! Po prostu cudowne!
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać więcej :P
Dziękuje za ten scenariusz <3
Pozdrawiam <3
Dziękuję za komentarz 😘
UsuńTeż pozdrawiam 😉
Kocham tę pracę ❤o❤ Chciałam tylko powiedzieć, że twoje zamówienia są już gotowe, życzę weny 😄
OdpowiedzUsuńDziękuję i bardzo się cieszę, że aż tak się spodobało 😚
UsuńZamówienia przeczytane i skomentowane 😏 Jeszcze raz za nie dziękuję XD
Również życzę weny 👌
Wczoraj miałam ostatni egzamin, więc tak się składa że oficjalnie zaczęły mi się w końcu wakacje - ale wyników nie znam, bo wykładowcy lubią się ociągać i sprawdzanie zajmie im zapewne do końca czerwca :P Ale jestem spokojna, bo raczej mam dobrą średnią ^-^
OdpowiedzUsuńCo do tekstu, jak zawsze świetny tylko te fragmenty z ciemniejszymi napisami ciężko się czytało, bo nie odróżniały się od tła :P
A co do EXO, to ostatnio oglądałam dramę Scarlet Heart Ryeo i tam jest taka fajna piosenka ich autorstwa 'For You' - zakochałam się xD
Sakurakotoo ❀ ❀ ❀
To życzę jak najlepszych wyników i udanych wakacji 😉
UsuńDziękuję 😏 A co do ciemnych kolorów napisów to mamy z tym problem niemal przy każdym szablonie :') Jeden minimalistyczny był na tyle dobry, że bardzo łatwo się na nim czytało, więc raczej kiedyś wróci na tego bloga XD Ale na razie jest kolej Rim na szablon, a że mi też się podoba, to dajmy się dziecku nacieszyć :')
Też mam zamiar obejrzeć tę dramę. W końcu gra Baekhyun 😏😏😏 A piosenkę słyszałam i potwierdzam, że jest świetna 😂
Pozdrawiam 😉
Uwielbiam twój styl pisania, a twoje prace czyta się tak przyjemnie, że nie czuć upływającego czasu <3
OdpowiedzUsuńLubię, nawet bardzo, motyw istot nadnaturalnych, więc wielki plus!
Czekam niecierpliwie na twoje kolejne opowiadanie. Weny i czasu <3
Dziękuję bardzo 😘
UsuńTeż bardzo lubię opowiadania z takimi motywami, więc pisanie ich jest dużo przyjemniejsze XD
Dziękuję jeszcze raz i życzę Tobie tego samego 😘
ach rzeczy martwe są złośoiwe ha ha
OdpowiedzUsuńHaha XD
Usuń